Czy możemy stać się europejskim centrum nearshoringu?

| Gospodarka Artykuły

Z offshoringu, a więc zlecania wytwarzania produktów i usług za granicą, firmy korzystają już od kilku dekad. Do tanich rejonów przenosi się szczególnie chętnie produkcję masową, w tym m.in. elektroniki. Skutkiem tego naklejka "Made in China" to obecnie standardowy znak większości produktów - nawet tych profesjonalnych. Po latach szybkiego rozwoju rynek chiński dostaje powoli zadyszki, której główną przyczyną jest wzrost tamtejszych kosztów pracy. W tej sytuacji część globalnych przedsiębiorstw rozważa powrót z produkcją na własne podwórko lub po prostu zmniejszenie skali ekspansji zagranicznej. Nearshoring, czyli wytwarzanie w obrębie tego samego obszaru geograficznego, w bezpośrednim sąsiedztwie własnego rynku, staje się tutaj coraz atrakcyjniejszy.

Czy możemy stać się europejskim centrum nearshoringu?

Chiny przez lata wyspecjalizowały się w produkcji i trudno mówić o nich jako o miejscu, gdzie tylko zleca się wytwarzanie towarów. Prowincja taka jak przykładowo Guangdong stanowi dzisiaj światowe centrum elektroniki, a w tamtym regionie produkuje również wielu dostawców automatyki. Z kolei Indie to cały czas najlepsze miejsce na outsourcing procesów biznesowych, w szczególności z zakresu IT. Pomimo tego decyzje o nowych inwestycjach - szczególnie w zakresie produkcji, nie są dzisiaj tak oczywiste, jak było to jeszcze kilka lat temu. Dzieje się tak, gdyż koszty pracy w Chinach wzrosły bezprecedensowo i zmieniły znacząco patrzenie na globalny łańcuch wartości.

W biznesie coraz częściej pojawia się hasło reshoringu, które określa proces przeciwny do offshoringu. Stanton Chase, firma rekrutująca kadrę menadżerską, zapytała zarządzających rok temu na ile reshoring stał się dla nich zauważalnym trendem. Ponad 150 na 450 ankietowanych przedstawicieli sektora przemysłowego było zdania, że jest on bardzo istotny, wskazując na wyższą jakość, porównywalne koszty i większą elastyczność jako główne czynniki powrotu firm na rodzime podwórko. Temu ostatniemu sprzyjają również kwestie dotyczące ochrony własności intelektualnych, logistyki, magazynowania i wszystkiego innego, co przedsiębiorcy określali mianem "trudności dalekowschodnich".

Pomimo tych sygnałów trudno jednak mówić o globalnym zwrocie na zachód. Oczywiście istnieją spektakularne przykłady firm "wracających" - taką jest choćby Caterpillar. W zeszłym roku zakończył on budowę nowego zakładu produkcyjnego w stanie Georgia i prowadzi proces rekrutacji ponad 1400 pracowników. Z kolei Zelmer zdecydował się - pod hasłem wdrożenia systemu Quick Response Manufacturing - na otwarcie fabryki w Polsce, a nie w Chinach. Skala tych procesów nie jest jednak globalnie tak duża, jak zapowiadano to jeszcze kilka lat temu. Wydaje się też, że wiele z informacji ma w mediach własne życie na skutek polityki prowadzonej przez USA, gdzie od lat się toczy debata o konieczności powrotu z produkcją do domu.

Jeżeli jednak spojrzymy na nasz rynek jako na miejsce lokalizacji inwestycji przez firmy zagraniczne, to może on być beneficjentem takich powrotów. Wytwarzanie u nas ma wiele zalet produkowania na Dalekim Wschodzie, a jednocześnie pozbawione jest licznych wad z tym związanych - z koniecznością odległego transportu i różnicami kulturowymi na czele. Co więcej, koszty pracy w kraju są już takie same jak Chinach, gdzie szeregowy pracownik produkcyjny otrzymuje w przeliczeniu 1500 zł na rękę, a osoba z kilkuletnim doświadczeniem dwa razy więcej. Oczywiście dochodzą tu kwestie podatków i różnice w codziennych opłatach, aczkolwiek dla firm z zewnątrz stanowią one po kosztach pracy dopiero drugi element brany pod uwagę przy decyzjach inwestycyjnych.

Jeżeli więc miałbym odnieść się do tytułowego pytania i typować strategie europejskich firm produkcyjnych na kolejne lata, to odpowiedziałbym, że nie tylko możemy, ale musimy pełnić rolę lokalnego centrum nearshoringu. Tak jak Meksyk jest na uprzywilejowanej pozycji w stosunku do USA - i geograficznie, i rozwojowo - tak Polska jest zapleczem produkcyjnym dla Europy. Rola ta może mieć dla wielu wydźwięk negatywny, jako że nie jest to coś, o czym my i nasi rodzice marzyliśmy ćwierć wieku temu. Z drugiej strony taka jest właśnie obecna, globalna gospodarka, i albo wykorzystamy dawane nam dzisiaj możliwości jak najlepiej, albo wypadamy z gry.

Zbigniew Piątek