Problem stał się na tyle istotny, że największe firmy podjęły walkę o swój biznes. Z pomocą przychodzą im nowoczesne sposoby znakowania urządzeń, techniki kryptograficzne i wsparcie organizacji branżowych. Słowo "podróbka" niejako odruchowo kojarzone jest z towarami konsumenckimi, jednak z powodzeniem podrabia się też produkty uznawane za profesjonalne - Świadomość powyższego mają producenci, dlatego ogniskują się na działaniach systemowych, przykładowo nakłaniając organizacje branżowe do lobbowania za zmianami w prawie. Tego, że ma to sens, dowodzi przykład amerykańskiej NEMA. Organizacja ta wpłynęła na zaostrzenie przepisów dotyczących fałszowania, przez co zwiększono kary dla firm i osób zajmujących się taką działalnością.
Szereg podmiotów działa w omawianym zakresie również w Europie - od unijnych agencji takich jak OLAF, poprzez organizacje branżowe - np. IEC czy BEAMA, która zrzesza ponad 300 firm z branży elektrycznej, do instytucji certyfikujących. Zarówno one, jak też sami producenci, zwracają uwagę na konieczność edukacji odbiorców i informowania ich o zagrożeniach związanych z kupowaniem podróbek. Współdziałają także na rzecz uszczelniania łańcucha dostaw, tak aby na każdym z etapów dystrybucji istniała możliwość eliminowania podrobionych produktów. W tym ostatnim kluczową rolę do odegrania mają autoryzowani resellerzy i dystrybutorzy, którzy stanowią forpocztę producentów w walce z fałszerzami.
O ile wszystkie powyższe działania są słuszne, o tyle warto zauważyć, że cały czas mamy do czynienia z próbą leczenia skutków, a nie przyczyn. Znakowanie, kodowanie, uszczelnianie rynku - wszystko to zawsze stanowiło będzie jedynie półśrodki w sytuacji, gdy producenci sami ułatwiają fałszerzom pracę. W ostatniej dekadzie w poszukiwaniu taniej produkcji wiele firm - nawet tych o renomowanych markach - decydowało się na produkcję automatyki w Chinach. Przekazując poza swoje podwórko maszyny, dokumentację i wiedzę, zaryzykowały one, że po godzinach na danej linii wyprodukuje się dodatkową partię nieautoryzowanych produktów, a ich technologia wycieknie na zewnątrz.
Drugim z grzechów producentów jest różnicowanie cennika dla różnych rejonów świata. Wprawdzie zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego, że w Europie jest zazwyczaj najdrożej, jednak właśnie ten fakt także sprzyja pojawianiu się fałszywek. Jeżeli można coś mieć taniej, importując to z Chin i innych rejonów świata, zamiast kupować lokalnie, to wielu wybiera przywiezienie kontenera na statku - nawet mając świadomość ryzyka, że jego zawartość stanowiły będą podróbki.
Oczywiście uwag tych nie można generalizować, gdyż nie dotyczą wszystkich firm, ale o drugim dnie biznesu fałszowania warto jest mówić otwarcie. Nic bowiem nie dzieje się bez przyczyny, a popyt rodzi podaż.
Zbigniew Piątek