Jakie OEE pozwala znaleźć się w grupie firm "world class"?

| Gospodarka Artykuły

Osoby będące w temacie prawdopodobnie odpowiedzą bez wahania: 85% i więcej. Wszystkim pozostałym wyjaśniam, że chodzi o wartość współczynnika wykorzystania wyposażenia, czyli Overall Equipment Effectiveness, który pozwala na zaklasyfikowanie zakładu lub jego działu do grupy liderów osiągających bardzo wysoki, "światowy" poziom sprawności operacyjnej. Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak się ją zwykło przedstawiać.

Jakie OEE pozwala znaleźć się w grupie firm "world class"?

OEE, w przemyśle prawdopodobnie najpowszechniej używana metryka, może się bowiem znacząco różnić pomiędzy branżami czy nawet pozornie analogicznymi względem siebie zakładami. Stąd też nie powinno się jej traktować jako bezwzględnej miary efektywności produkcji.

Na OEE składają się trzy wskaźniki - dostępność i wydajność pracy maszyn oraz jakość produktów. Po ich wyrażeniu w procentach i wymnożeniu otrzymuje się przykładowo owe 85%, ewentualnie gdzieś około 60%, co jest w przemyśle wartością bardziej typową. Miara OEE jest przy tym całkiem niezłym agregatem, gdyż obejmuje zarówno czasy przezbrojeń i regulacji, awarii, jak też skutki błędów produkcyjnych oraz innych zatrzymań, które zmniejszają efektywność wytwarzania.

W zeszłym roku LNS Research opublikowało zestawienie obejmujące blisko 200 przedsiębiorstw z różnych branż, które obrazuje, jak duże mogą być dysproporcje w osiąganych przez nie wynikach. Mediana OEE dla firm z sektora produkcji dyskretnej wyniosła nieco ponad 80%, produkcji wsadowej - niecałe 75%, zaś gdzieś pośrodku znalazł się przemysł procesowy. Uwidoczniły się też duże różnice w obrębie samych branż. Przykładowo w tej pierwszej były przedsiębiorstwa mające OEE zarówno na poziomie bliskim 100%, jak też o rząd wielkości mniejszym!

Powyższe można wytłumaczyć tym, że nie istnieją dwa takie same procesy produkcyjne, podobnie jak nie ma dwóch identycznych parków maszynowych obsługiwanych przez ten sam zespół ludzi. Równie trudno jest porównywać ze sobą wytwarzanie elementów metalowych z montażem samochodów, choć to i to jest de facto produkcją dyskretną. Nie istnieje wreszcie poziom, który automatycznie klasyfikuje firmę na pozycji rynkowego lidera efektywności.

Drugą sprawą jest wiarygodność wyznaczania OEE i innych wskaźników. Jak wiadomo - aby coś wyliczyć, trzeba to najpierw zmierzyć. Tymczasem wiele zatrzymań maszyn - przykładowo tzw. mikroprzestojów, które trwają pojedyncze sekundy, nie jest rejestrowanych przez operatorów. Stąd też przy okazji rozbudowy parku maszynowego coraz częściej wdraża się układy automatycznego zbierania danych o stanie urządzeń. Z pomocą przychodzą tu również systemy zarządzania produkcją, które pozwalają na monitorowanie efektywności sprzętu i procesów produkcyjnych w czasie rzeczywistym, a także tworzenie raportów w praktycznie dowolnym kontekście - maszyny, linii, konkretnego pracownika czy nawet wytwarzanego produktu.

Czy OEE jest złym wskaźnikiem? Zdecydowanie nie! Trudno znaleźć inny, który pozwoliłby na równie uniwersalne ocenianie efektywności codziennej produkcji. Jest on też niezastąpiony przy liczbowym określaniu skuteczności wdrażanych inicjatyw z zakresu utrzymania ruchu oraz w obszarze lean manufacturing. Tytułowa metryka stanowi ponadto powszechnie stosowany benchmark wydajności zakładów i linii produkcyjnych, umożliwiając porównywanie bieżących wyników z danymi historycznymi oraz wydajnością innych zasobów produkcyjnych. I nie ma tu znaczenia wielkość firmy czy branża przemysłu.

Jeżeli zaś chodzi o pogoń za zwiększaniem wydajności, to warto pamiętać, że w tytułowym skrócie liczą się przede wszystkim litery "E". Wysiłki operacyjne powinny być skierowane na pomiary oraz poprawę wydajności i efektywności wyposażenia produkcyjnego jako takiego, a dopiero potem uzyskane wyniki przeliczane i porównywane ze sobą. Jednocześnie powinny one być zawsze traktowane jako wskaźniki wewnętrzne i stanowić przyczynek do dyskusji o zmianach oraz innowacjach w sposobach produkcji.

Firmy wytwórcze szukają aktywnie sposobów zwiększania wydajności, wdrażając rozwiązania z zakresu produkcji odchudzonej oraz specjalistyczne narzędzia IT. Postawienie współczynnika OEE w centrum tych procesów jest doskonałym pomysłem, o ile nie popełni się błędów opisanych powyżej. Ma on bowiem sprzyjać zwiększaniu produktywności, redukowaniu ilości odpadów, zwiększaniu jakości i ciągłemu udoskonalaniu procesów, a nie być celem samym w sobie. W przeciwnym razie szybko stanie się skrótem, który szczerze znienawidzą pracownicy produkcyjni.

Zbigniew Piątek