Czy powstanie idealny system sterowania?
| Gospodarka ArtykułyWyobraźmy sobie telefon lub tablet, który ma pamięć ograniczoną do kilku megabajtów, a jego podłączenie do sieci wymaga posiadania modelu zgodnego z jednym z wielu standardów na rynku. Zamiast iTunes mamy kilka osobnych programów, zaś kupując konkurencyjny model zatrudniamy też specjalistę, który go uruchomi i przeszkoli użytkowników w obsłudze. Prawda, że brzmi to absurdalnie? Jeżeli jednak zamienimy "telefon" na "sterownik", to sytuacja się zmienia diametralnie, podobnie jak nasze wymagania i poziom akceptacji niedogodności. Z tematem zmierzyła się redakcja amerykańskiego Automation.com, która wywołała niedawno sporą dyskusję wśród profesjonalistów na portalu LinkedIn.
Dotyczyła ona pożądanych cech systemów sterowania, zaś efektem była propozycja odłożenia na bok rozmowy o wyższości PLC nad PAC czy IPC oraz zaproponowanie nowego systemu sterowania - uniwersalnego, łatwego we wdrożeniu, po prostu idealnego.
Jaka miałaby być jego architektura? Przede wszystkim otwarta. Sterowniki i wejścia/wyjścia powinny mieć standaryzowane profile, tak aby dodawać je jako moduły plug&play, a także być wyposażone w interfejsy do komunikacji w dowolnej sieci przemysłowej. Należy skończyć z podziałem na proste PLC i zaawansowane kontrolery - wszystkie powinny mieć funkcje akwizycji i analizy danych, zarządzania alarmami oraz zapewniać pełną integrację z warstwą informatyczną przedsiębiorstw. Wymogiem jest też możliwość zdalnego dostępu, w tym z wykorzystaniem urządzeń przenośnych. Dla użytkowników wszystko to oznaczałoby wzrost wydajności, zaś dla integratorów systemów - znaczne skrócenie czasu tworzenia i uruchamiania aplikacji.
Sądzę że pod względem technicznym owa lista życzeń jest jak najbardziej do spełnienia. Patrząc na zmiany zachodzące w branży elektroniki konsumenckiej, można bez trudu wyobrazić sobie powstanie uniwersalnego PLC/PAC o mocy obliczeniowej dobrego laptopa i w cenie modelu ekonomicznego. Część życzeń, wraz z popularyzacją Ethernetu i Wi-Fi w przemyśle, już właściwie się spełniła, jednak rzeczywisty problem leży gdzieś indziej.
Po pierwsze, nasza branża cechuje się dużą inercją, a wiele rozwiązań i standardów wypracowywanych było latami. Przykładem jest obszar bezpieczeństwa maszyn, którego formalizację od strony przepisów poprzedził długi okres rozwoju technologicznego. Również sami automatycy kształceni są w sposób dosyć standaryzowany i trudno tu o rewolucyjne zmiany.
Po drugie - karty rozdają dostawcy. Wielu z nich preferuje systemy po części zamknięte, co jest uzasadnione z punktu widzenia biznesowego. Elementem walki o klientów jest ich przywiązywanie do rozwiązań oraz osadzanie w danym ekosystemie, przez co de facto sami producenci wyznaczają dzisiaj standardy branżowe.
Trzecim i często kluczowym czynnikiem są preferencje użytkowników. W ich przypadku trudno dziwić się niechęci do próbowania czegoś nowego, gdyż w przemyśle kluczowe są pewność działania instalacji oraz bezpieczeństwo inwestycji. Automatyka to odpowiedzialne zadania i procesy, stąd też korzysta się ze sprawdzonych architektur i mało kto chce eksperymentować z nowościami, nawet gdy te ostatnie są na papierze obiecujące.
Czy powstanie idealny system sterowania? Szukanie Świętego Graala automatyki wydaje się być bezcelowe, bowiem nie istnieje jedno, uniwersalne rozwiązanie wszystkich problemów technicznych. Dlatego wielu dostawców wyspecjalizowało się w obsłudze konkretnych branż, dla których oferowany jest cały pakiet sprzętowo-programowy o jakości potwierdzonej referencjami klientów. Jak na razie suma tych czynników przeważa nad problemami z interfejsami, otwartością czy kosztami.
Przedsiębiorstwa przenoszą też obszar walki konkurencyjnej na front niekoniecznie techniczny, stawiając na wiedzę i doświadczenie ich pracowników oraz know-how aplikacyjne. To słuszny kierunek, bowiem w dobie rosnącej standaryzacji urządzeń właśnie wymienione cechy mogą być najlepszymi wyróżnikami firmy na rynku.
Zbigniew Piątek