Omawianym rynkiem interesują się założyciele francuskiego startupu MIP Robotics, którzy opracowali robota współpracującego typu SCARA. Jego parametry są dosyć typowe - zasięg wynoszący 600 mm, prędkość do 250 mm/s, udźwig do 5 kg. Nietypowa ma być cena - podstawowy model robota kosztował będzie 8 tys. euro, czyli kilkakrotnie mniej niż jego klasyczne odpowiedniki. Ma to zapewnić czas zwrotu z inwestycji nawet poniżej pół roku! MIP stosuje w urządzeniu własne komponenty - silniki z wbudowanymi układami sterowania oraz opatentowane przekładnie napędowe, zaś rozwój projektu wspierany jest m.in. przez jego partnerów z branży farmaceutycznej i logistycznej.
Drugą wchodzącą na rynek firmą jest brytyjska Automata Technologies, która w połowie 2016 roku wprowadzi do sprzedaży tanie, sześcioosiowe roboty współpracujące. Ich zasięg ma być podobny jak dla poprzedników, zaś udźwig wyniesie 750 g. Roboty będą w pełni "plug-and-play" - wystarczy ich podłączenie do źródła zasilania 12 V i zaprogramowanie przez USB lub bezprzewodowo. Ciekawostką jest fakt, że podczas rozwoju projektu firma wykonała aż 16 iteracji sprzętowych robota, zaś do wytwarzania elementów mechanicznych korzystała ona z technologii druku 3D. Projekt został doceniony m.in. przez ABB Robotics i zajął globalnie pierwsze miejsce w organizowanym przez firmę konkursie Innovation Challenge.
Czy nowe roboty stanowią konkurencję dla tradycyjnych odpowiedników? Częściowo. Mniejszy udźwig, ograniczona względami bezpieczeństwa prędkość ruchu i nieco mniejsza precyzja sprawiają, że obszary zastosowań tylko w pewnym stopniu się pokrywają. Za to możliwość pracy bez wygrodzeń zapewnia robotom współpracującym zupełnie nowe możliwości aplikacyjne, w tym poza przemysłem. Ich dostawcy chcą je w szczególności wprowadzać wszędzie tam, gdzie ludzie wykonują proste, powtarzalne zadania - a takich jest w produkcji cały czas wiele. Przykładem jest podawanie elementów do maszyny, montaż, automatyczne cięcie czy pakowanie niewielkich produktów - np. w sektorze spożywczym. Ponieważ programowanie robotów odbywa się przez ich uczenie, czyli ręczne wykonanie sekwencji ruchów ramieniem robota, nie trzeba zatrudniać specjalisty, zaś modyfikacja aplikacji zajmuje obsłudze godziny, a nie dni. Dzięki temu roboty powinny być tanie nie tylko w zakupie, ale również w utrzymaniu.
Założyciele MIP oraz Automata podkreślają, że chcą otwarcia nowego rynku, który do tej pory był niszowy. W szczególności interesują ich mniejsze przedsiębiorstwa, których nie było stać na tradycyjną robotyzację. Robot ostatniej z firm ma kosztować 3 tys. funtów, co nawet na warunki polskie jest kwotą bardzo atrakcyjną. Oczywiście maszyna ma swoje ograniczenia i trudno porównywać ją wprost z innymi robotami, a tym bardziej pracownikami. Aczkolwiek daje ona - podobnie jak inne roboty współpracujące - alternatywę, którą trudno zlekceważyć.
Brytyjski producent idzie o krok dalej i planuje wprowadzić model abonamentowy. Miesięczny koszt wyniesie około 350 dolarów, co będzie obejmowało wypożyczenie robota, dostęp do oprogramowania oraz obsługę serwisową. Można sądzić, że na podobne rozwiązania z czasem zdecydują się też inne firmy produkujące roboty współpracujące, a może nawet i dostawcy maszyn tradycyjnych. W ten sposób roboty przestaną pojawiać się w bilansach przedsiębiorstw jako środki trwałe, a zaczną stanowić wydatki operacyjne. Staną się one wtedy też pełnoprawnymi pracownikami firm produkcyjnych.
Zbigniew Piątek