Abonament na kierunkowskazy? Czy pay-per-use przyjmie się w przemyśle?
| Gospodarka AktualnościKiedyś funkcjonował lub może nadal funkcjonuje dowcip, że kierunkowskazy w BMW są dodatkowo płatne. Oczywiście chodzi o to, że część kierowców ich na drodze nie używa. Producenci samochodów, teraz już na serio, coraz częściej eksperymentują z formułą pay-per-use, przy czym nie tylko w zakresie współdzielenia pojazdów.
Wspomniane BMW zaoferowało podgrzewane siedzenia w ramach miesięcznego abonamentu, zaś Mercedes – zwiększenie przyspieszenia swoich samochodów elektrycznych, za co pobiera 1200 dolarów rocznie.
Z usługami abonamentowymi jesteśmy zaprzyjaźnieni coraz bardziej. Tak działają serwisy streamingowe z filmami, media cyfrowe czy producenci oprogramowania. Szczególnie branża IT upodobała sobie ten model, oferując dostęp do chmury właśnie w ramach subskrypcji. Na tym tle przemysł wygląda biegunowo inaczej, zaś maszyny i systemy produkcyjne są kupowane jako środki trwałe, ewentualnie leasingowane. A co gdyby je wynajmować i używać zamiast posiadać?
Automatyzacja i robotyzacja to tradycyjnie wydatki kapitałowe (CAPEX). Wymagają one właściwego zaplanowania, wdrożenia, później są amortyzowane. W epoce Industry 4.0 coraz częściej wskazuje się na związane z tym ograniczenia. Weźmy dla przykładu roboty, które stosowane są w różnorodnych, powtarzalnych zadaniach – np. w motoryzacji. Ich zakup zwraca się po określonym czasie, przy czym są tu pewne „ale”. Całkowity koszt posiadania (TCO) obejmuje nie tylko cenę zakupu, instalacji i uruchomienia, ale też m.in. późniejszych przeglądów. A te stanowić mogą sporą część całkowitych kosztów wydatkowanych na system zrobotyzowany! Istnieją też koszty ukryte: nieplanowane przestoje oraz zmiany w potrzebach produkcyjnych firmy, czyli koszty dostosowywania systemów do nowych zadań.
Czymś innym są wydatki operacyjne (OPEX), zarówno jeżeli chodzi przepływy pieniężne, wpływ na bilans firmy, podatki, jak też generalnie patrzenie na inwestycję. Jeżeli chodzi o przemysł, to wskazałbym ich dwa rodzaje. Pierwszym jest leasing, z którego nasza branża korzysta od wielu lat. Drugim może być wypożyczanie, przy czym jest to nieco bardziej skomplikowane, niż w przypadku samochodów lub hulajnóg elektrycznych. Najłatwiej wyobrazić je sobie w przypadku oprogramowania, które podlega prawom sektora IT. Właściwie ten model już działa, choć w ograniczonym zakresie – np. dla oprogramowania chmurowego. Wraz z tym jednak, jak software stanowi coraz większą część każdego systemu automatyki i sterowania, można prognozować dalszą ekspansję modelu subskrypcyjnego. Może to dotyczyć oprogramowania związanego z robotami, systemami wizyjnymi czy też rozwiązań sztucznej inteligencji stosowanych do analizy danych produkcyjnych.
To jednak nie wszystko. W branży mówi się o nowych modelach biznesu, takich jak Equipment-as-a-Service (EaaS). W tym przypadku sprzęt jest dostarczany wraz z usługami, w szczególności usługami w zakresie konserwacji i serwisowania. Urządzenia oraz maszyny „zawarte” są w miesięcznym lub rocznym abonamencie, a nie sprzedawane klientowi oddzielnie.
Prawdopodobnie jesteśmy najbliżej popularyzacji omawianej koncepcji w przypadku robotów. Dostawca usług Robots-as-a-Service (RaaS) jest właścicielem robotów, odpowiada za ich serwisowanie, wprowadzanie modyfikacji, za co pobiera opłaty – powiązane np. z czasem pracy (dostępnością) maszyn czy liczbą wyprodukowanych towarów. Im bardziej różnorodna produkcja, im częstsze zmiany asortymentu, tym taka oferta może być dla usługobiorcy bardziej atrakcyjna.
Diametralnych i szybkich zmian na rynku jednak nie spodziewałbym się, bowiem w zakupach robotów i innych maszyn ciągle dominuje model tradycyjny. Tak jest szczególnie w firmach dużych, które mają środki na inwestycje i takie wdrożenia realizują same lub z pomocą integratorów. Nieco gorzej jest z serwisowaniem, gdzie nie wszystko, choćby ze względu na umowy, wykonać mogą własne służby UR. Bardziej obiecującym obszarem jest natomiast sektor MŚP. Możliwości wydatkowania tamtejszych firm są ograniczone, jednocześnie występować mogą zwiększone potrzeby w zakresie przezbrajania i elastyczności produkcji. Zresztą wystarczy spojrzeć na sukcesy oferentów robotów współpracujących i mobilnych – są one największe właśnie w firmach mniejszych oraz o średniej wielkości. Tutaj też spodziewałbym się większej otwartości na alternatywne modele współpracy z dostawcami, w tym sięgania po usługi takie jak abonament. Oczywiście tym razem abonament zupełnie na poważnie, a nie jak miało to miejsce z kierunkowskazami.
Zbigniew Piątek