Nowy rok - nowe perspektywy dla Polski i Europy?

| Gospodarka Aktualności

Przywykliśmy do patrzenia na Europę jako na kontynent dwóch prędkości – bogatszą, uprzemysłowioną północ oraz cieplejsze, acz z problemami południe. Podział ten uwidaczniał się szczególnie w kryzysach – euro czy migracyjnym. I o ile przy takim schemacie teoretycznie można pozostać, o tyle wydarzenia zachodzące na Starym Kontynencie powodują, że jest on coraz mniej aktualny. Również nowe prognozy dotyczące poszczególnych krajów i ich gospodarek coraz bardziej różnią się od dotychczasowych.

Nowy rok - nowe perspektywy dla Polski i Europy?

Wybrałem trzy tematy, trzy trendy, które w kolejnych latach będą istotnie wpływały na kształt Europy, ale też naszą rolę i perspektywy dla Polski.

Po pierwsze klimat i energetyka, o czym ostatnio głośno było również u nas. Ideą europejską wyrażoną w pakiecie „Fit for 55” jest uczynienie z Unii Europejskiej obszaru neutralnego klimatycznie. Będzie to wymagało wielu działań m.in. w zakresie rozbudowy potencjału OZE, ale też przeorganizowania sposobów funkcjonowania przemysłu, ciepłownictwa czy branży transportowej. O transformacji mówi się najczęściej w kontekście kosztów, rzadziej możliwości rozwojowych oraz inwestycyjnych. A tych jest wiele i dotyczą one zarówno słonecznej Hiszpanii, jak też wietrznego wybrzeża Morza Północnego. Perspektywy polskie związane są zarówno z budową farm wiatrowych, fotowoltaicznych, ale też rozwojem technologii biogazowych, a nawet wodorowych.

Choć zmiany dotyczą energetyki i tam będą największe, ich skutki dotkną również wspomnianego przemysłu, w szczególności sektora produkcji ciężkiej (cementowy, stalowy) oraz procesowego. Branże te zużywają duże ilości energii i są wysoce wrażliwe na jej koszty. Nawet przejściowo droższa energia oznaczać może stratę ich konkurencyjności w wymiarze globalnym. I mowa tu nie tylko o Polsce, ale też krajach takich jak Niemcy czy Francja, które jeszcze do niedawna opierały swoją produkcję na gazie i innych surowcach z Rosji.

Ekologia to również gamechanger w branży motoryzacyjnej. Tutaj zadziało się już wiele, bowiem przemysł samochodowy przechodzi z epoki aut spalinowych do ery e-pojazdów. Dzisiaj dominują tu jeszcze samochody hybrydowe, ale po drogach jeździ coraz więcej aut w pełni elektrycznych (BEV), a w nieodległej perspektywie – pojazdów z ogniwami paliwowymi (FCEV). Te ostatnie powinny być przede wszystkim domeną transportu ciężarowego i autobusowego. W Polsce zmianom sprzyja zarówno ustawa o elektromobilności, jak też spora luka w stosunku do krajów Europy Zachodniej, nie mówiąc już o Skandynawii.

Omawiane procesy przynoszą też transformację całej branży automotive. Wiele firm, nie tylko w Europie Zachodniej, ale właśnie w Polsce, Czechach czy na Węgrzech z sukcesami przechodzi na produkcję „elektryków” oraz komponentów do nich. Aczkolwiek i tu są zagrożenia, w szczególności ze strony Chin. Stały się one globalnym liderem w zakresie e-mobility, mają surowce, środki finansowe, mają też wolę, aby dominować na omawianym rynku. Dla producentów europejskich oznacza to nic innego jak kolejne wyzwania.

Po drugie demografia. Nasze społeczeństwa starzeją się, zaś firmy w Europie mają regularne trudności z rekrutacją pracowników. Przykładowo w Niemczech i niektórych krajach ościennych liczba wakatów w stosunku do całkowitej liczby miejsc pracy utrzymuje się na poziomie czteroprocentowym. Dekadę temu było to średnio 1%. Według The Economist w strefie euro żyje około 23 mln osób w wieku 60‒64 lat, ale tylko 18 mln w wieku 15‒19 lat. Różnice są największe w Niemczech, Polsce i we Włoszech, natomiast luki praktycznie nie ma we Francji oraz w krajach skandynawskich. W efekcie zachodzą ciągłe procesy nakierowane na zrekompensowanie niedoborów pracowników, w szczególności specjalistów. Na to nakłada się zwiększona migracja powodowana m.in. wojną na Ukrainie. Konflikt zmusił miliony osób do ucieczki, co miało zarówno negatywne, jak też korzystne skutki dla wielu rynków pracy, w tym w Polsce. W 2024 roku omawiane tematy będą cały czas jak najbardziej aktualne. Prognozuje się m.in. powroty części Ukraińców do domów oraz kontynuację kryzysu migracyjnego na południu Europy.

Wreszcie bardzo istotne kwestie geopolityczne. Na tematy z nimi związane wypowiadają się osoby znacznie bardziej doświadczone, eksperci w tych sprawach, z którymi zgadzam się co do tego, że na naszych oczach powstaje nowy ład geopolityczny w Europie. Taką teorię przedstawia Jacek Bartosiak*), którego zdaniem „świat globalnej hegemonii Stanów Zjednoczonych się kruszy”, zaś celem Rosji jest stworzenie nowego bieguna siły, który rozciągałby się na Europę Środkowo-Wschodnią i dalej na zachód. Drogą do tych zmiany były żądania Rosji przedstawione na początku 2022 roku w Genewie, następująca po nich agresja na Ukrainę oraz szantaże gazowe Niemiec czy Włoch.

Szczęśliwie dla świata zachodniego i z jego wsparciem Ukraina postawiła tamę wojskom rosyjskim, a w kolejnych miesiącach nastąpiło rozszerzenie NATO, co zmieniło sytuację geopolityczną w regionie bałtyckim. Jeżeli chodzi o Polskę, to stanęliśmy w obliczu dziejowej szansy na przedefiniowanie naszej roli w Europie. W scenariuszu optymistycznym oznacza to zmianę z funkcji bufora pomiędzy Zachodem a Rosją na wschodnioeuropejski biegun gospodarczo-polityczny. A wszystko to dzieje się, dodajmy, na tle rosnącej rywalizacji geopolitycznej pomiędzy USA i Chinami. Kilka lat temu zatrzęsła ona łańcuchami dostaw i trudno wyobrazić sobie następstwa rzeczywistego konfliktu zbrojnego pomiędzy mocarstwami. W tej sytuacji przeciągająca się wojna ukraińsko-rosyjska, jakkolwiek źle to nie zabrzmi, stanowi wentyl bezpieczeństwa chroniący nas przed potencjalnie znacznie poważniejszymi wydarzeniami globalnymi.

Przedstawione procesy są dla Unii Europejskiej zasadniczo problematyczne. Wymagają działań niestandardowych, w tym na poziomie poszczególnych krajów. Nie sprzyjają one również realizacji jednego z głównych celów istnienia zjednoczonej Europy, którym jest konwergencja tutejszych gospodarek. Trudniej też prowadzić procesy zmierzające do federalizacji UE. Dodatkowo dzisiaj, na przełomie 2023 i 2024 roku, mamy do czynienia z kłopotami największej gospodarki unijnej. Nasz sąsiad kończy ten rok na minusie, ze świeżym kryzysem budżetowym, a kolejne miesiące mają być w Niemczech okresem co najwyżej niewielkich wzrostów. To rezonuje w całej Europie, w tym w naszym przemyśle, gdzie jesień wiązała się z wyczekiwaniem oraz przesuwaniem planów zakupowych.

Nowy rok to nowe nadzieje, więc na koniec o pozytywach. Jeżeli chodzi o polską gospodarkę i przemysł, patrzę na nie jak najbardziej optymistycznie. W ostatnich latach przeszliśmy bardzo dużo: pandemię, alokację produktów, wybuch wojny tuż za naszą granicą. Doświadczenia polskiego przemysłu, jego odporność, zdolność do innowacji i adaptacji, ale też coraz silniejsza pozycja na arenie międzynarodowej – to wszystko to nasz kapitał, z którego będziemy czerpali w nadchodzących miesiącach.

Jesteśmy już po wyborach, z perspektywami na odblokowanie kolejnych funduszy na KPO. Sądzę, że stworzy to bardzo pozytywny impuls dla gospodarki, który dodatkowo przychodzi w dobrym momencie. Przypomnijmy sobie jak inwestycje związane z Euro 2012 pomogły nam w kryzysie z lat 2008‒2012! Myślę, że teraz efekty mogą być nawet większe – o ile nowy rząd odpowiednio pokieruje tymi procesami. Osobiście wierzę w jego sprawczość, skuteczność, ale również nie zaszkodziłoby mieć trochę… zwykłego szczęścia. Jest ono potrzebne zarówno w polityce, w biznesie, jak też w życiu. I życzę go również jak najwięcej Państwu! Szczęśliwego Nowego Roku!

Zbigniew Piątek

*) Szczegółowa analiza geopolityczna została przedstawiona w wydanej przed świętami książce „Wojna o Ukrainę. Wojna o Świat” autorstwa Jacka Bartosiaka i Piotra Zychowicza.