Czy Trump zmieni oblicze przemysłu?
| Gospodarka ArtykułyDonald Trump już kilka dni po zaprzysiężeniu udowodnił, że umie podejmować trudne decyzje - mowa o wycofaniu się USA z Partnerstwa Transpacyficznego (TTP), co było jednym z postulatów w kampanii prezydenckiej. Przed wyborami wielokrotnie poruszana była też tematyka odnowy amerykańskiego przemysłu i wprowadzenia zmian w polityce handlowej. Jeżeli zapowiedzi te będą realizowane równie skutecznie, to nie tylko dla USA, ale też całego świata nadchodzą ciekawe czasy.
"Buy American and hire American" – to hasło wyborcze Trumpa trafiło na podatny grunt. Ameryka od lat ma problemy z lokalną produkcją - firmy wytwórcze uciekają za granicę, zaś w sklepach dominują towary z Dalekiego Wschodu i Meksyku. Przedstawiciele przemysłu otwarcie też mówią o braku nowego pokolenia kadry technicznej. O ile edukacja uniwersytecka ma się dobrze, o tyle bolączką sektora produkcyjnego jest niedostatek inżynierów i techników.
Z zazdrością spogląda się tu na Europę, w szczególności Niemcy, w przypadku których również małe i średniej wielkości firmy produkcyjne mogą liczyć na wsparcie rządu. Tego typu przedsiębiorstw jest w USA około 35 tys. i, zdaniem części doradców prezydenta, wymagają one szybkiego dokapitalizowania i zapewnienia dostępu do nowych technologii. Ma to zwiększyć ich konkurencyjność i zatrzymać trwający od dwóch dekad exodus.
Chociaż wybór Trumpa może być w rozwoju branży produkcyjnej punktem zwrotnym, jego kontakty z przemysłem mają ambiwalentny charakter. Z jednej bowiem strony jest dialog, z drugiej zaś publiczne piętnowanie firm produkujących za granicą. Dostało się już Apple, krytyka dosięgła też producentów samochodów, aczkolwiek ostatnio narracja zmienia się in plus. Jeszcze przed zaprzysiężeniem Trump spotkał się z przedstawicielami firm z Doliny Krzemowej, a rozmowa dotyczyła m.in. kwestii edukacji, rynku pracy i cyberbezpieczeństwa. Pod koniec stycznia w Waszyngtonie pojawili się zaś reprezentanci przemysłu motoryzacyjnego, których prezydent naciskał na zwiększanie lokalnej produkcji samochodów i zatrudnienia. W zamian usłyszeli obietnicę obniżenia podatków i wprowadzenia ułatwień dla lokalnych przedsiębiorców.
Do planów Trumpa podchodzi się za oceanem dosyć poważnie. Organizacja przemysłowa MFG opublikowała w styczniu wyniki badania (communications.mfg.com/trump-mfg-survey-2017), w którym zapytała tysiące amerykańskich przedsiębiorców o to, jak ewentualne zmiany wpłyną na amerykańską gospodarkę. Wyniki potwierdziły generalną akceptację dla reform dotyczących rynku pracy, polityki handlowej oraz imigracyjnej. Większość respondentów była przekonana co do konieczności zatrzymania produkcji w Stanach, choć też sporo przyznało, że wolny handel i korzystanie z globalnego łańcucha zaopatrzeniowego są dla ich firm bardzo korzystne.
Najwięcej uwagi poświęcono cłom, a tutaj na celowniku Trumpa są od dawna Chiny i Meksyk. W przypadku ostatniego z krajów prezydent wielokrotnie mówił ogromnym deficycie handlowym USA i konieczności wprowadzenia 35-procentowych ceł na produkowane tam samochody. Zresztą nie tylko tam, ale ogólnie zagranicą, czego skutki odczuliby również europejscy producenci pojazdów.
Aż 3/4 respondentów MFG uznało, że cła powinny być narzędziem dyscyplinującym dla amerykańskich firm produkujących offshore, również większość chciałaby renegocjacji umowy NAFTA (North American Free Trade Agreement). Ponad 2/3 było za nałożeniem na towary z Chin ceł, aczkolwiek już mniej respondentów stwierdziło, że powinno być to aż 30-40%, jak sugerował Trump. Poparcie dla zmian jest jednak duże - nawet gdyby ich skutkiem były wzrosty cen towarów na rynku.
Czy również po wprowadzeniu omawiane reformy zyskałyby realną akceptację społeczną? Trudno to dzisiaj ocenić. Gra jednak toczy się o wysoką stawkę, zaś skutki obrania nowego kursu politycznego odbiją się szerokim echem na świecie. Szczególnie dotyczyło to będzie Chin, których gospodarka jest równie mocno uzależniona od strumienia dolarów płynących z USA, jak ostatni z krajów od towarów dalekowschodnich. Osobiście jestem przekonany, że kolejne miesiące przyniosą wiele zaskakujących decyzji i wydarzeń. Skąd ta pewność? A czy jeszcze rok temu uwierzylibyśmy, że 45 prezydentem USA zostanie Donald J. Trump?
Zbigniew Piątek