Co dla branży automatyki mogą znaczyć zmiany własnościowe, akwizycje oraz rozwój i regres organizacji?

| Gospodarka Artykuły

Czy branża automatyki rzeczywiście jest tak niezmienna, jak głosi to wielu jej przedstawicieli, czy może rządzi się dokładnie takimi samymi prawami jak reszta rynku? W dzisiejszym, cyfrowym świecie coraz trudniej jest stawiać wiarygodne prognozy i wnioskować o przyszłości. Dlatego warto od czasu do czasu zapytać: "A co by było, gdyby?", poddając w wątpliwość powszechnie akceptowane dogmaty.

Co dla branży automatyki mogą znaczyć zmiany własnościowe, akwizycje oraz rozwój i regres organizacji?

Co by było, gdyby czołowego niemieckiego producenta robotów przejęła firma chińska? A gdyby jeden z największych koncernów przemysłowych w ciągu roku stracił ponad połowę kapitalizacji giełdowej i znacząco zmienił strategię rynkową? Co zaś w sytuacji, gdyby znaną z produkcji serwonapędów i komputerów przemysłowych firmę rodzinną niespodziewanie przejął koncern branżowy? Jaki wniosek można by sformułować, jeżeli chodzi o długoterminową stabilność przedsiębiorstw na rynku automatyki i wieloletnią dostępność ich produktów?

Jeszcze dekadę temu mogło się wydawać, że pewne rzeczy się nie zmieniają. W branży finansowej otrzeźwienie przyszło w 2008 roku, natomiast kilka lat wcześniej świat korporacji doświadczył lekcji związanej z bankructwem Enronu. Wprawdzie zmiany, o których dzisiaj myślę, nie są tak spektakularne, ale zachodzą tu i teraz oraz dotyczą wszystkich firm - od start-upów do koncernów o ponad wiekowych tradycjach.

W 2017 roku takich "przełomów" było kilka. Nidec zakończył akwizycję działów napędowych Emersona, zaś ABB przejęło GE Industrial Solutions oraz B&R - firmę rodzinną, o której pisałem we wstępie. Pentair wydzielił swoje największe biznesy do nowej spółki giełdowej nVent Electric, natomiast Emerson składał kolejne, choć nieskuteczne propozycje zakupu Rockwell Automation. Powyżej wspomniałem też o przejęciu dużego producenta robotów - oczywiście chodziło o firmę KUKA, której akwizycję zakończył pod koniec 2016 roku koncern Midea.

Tym, co skłoniło mnie do podjęcia tematu zmian w organizacjach, były jednak zeszłoroczne wydarzenia w koncernie General Electric. W skrócie: przez firmę przetoczyła się burza i raczej nie jest to jej koniec. W ciągu 12 miesięcy kapitalizacja giełdowa GE spadła o 45%, czyli ponad 120 miliardów dolarów, zaś po 16 latach z firmy odszedł prezes Jeff Immelt. Jego miejsce zajął John Flannery, który wcześniej odpowiadał w GE za branżę ochrony zdrowia. Od kilku miesięcy wdraża on nową strategię, która ma uratować "dramatyczny", jak sam przyznał, cashflow przedsiębiorstwa. Elementami reorganizacji są: sprzedaż aktywów i plany zwolnienia 12 tys. osób z GE Power.

Obszar działalności General Electric jest bardzo szeroki - przedsiębiorstwo wytwarza nie tylko silniki odrzutowe czy generatory elektryczne, ale jest też obecne w sektorze chemicznym, filmowym, transporcie, bankowości i wielu innych. To się jednak zmieni, gdyż Flannery chce zogniskować działalność GE na trzech branżach: awiacji, ochronie zdrowia oraz energetyce. Z pozostałych firma ma wychodzić, czyli prawdopodobnie sprzedawać określone biznesy, przy czym nie jest jeszcze przesądzone, które to będą. Być może los ten nie stanie się udziałem sektora przemysłowego, ale niewątpliwie koncern wykonuje zwrot, którego ostateczny rezultat trudno jest przewidzieć*).

Pisząca się na naszych oczach historia jest o tyle znamienna, że GE jest jednym z liderów cyfryzacji i innowatorem w zakresie podejścia do biznesu. Chodzi tu przede wszystkim o metodykę "lean startup", którą promował Immelt i która umożliwiła korporacji zatrudniającej 300 tys. osób być przez lata dynamiczną, otwartą na pomysły organizacją. Niestety zmiany poszły trochę za daleko i nietrafione inwestycje (m.in. przejęcie firmy Alstom za ponad 10 mld dolarów) odbiły się negatywnie na finansach koncernu. Stąd też Flannery, w ramach zwiększania rentowności, chce zmniejszyć skalę działalności i wydatki firmy, a także inaczej podejść do innowacyjności. Będzie to de facto częściowy demontaż spuścizny po poprzedniku.

Zmiany własnościowe, akwizycje, rozwój i regres organizacji - to naturalne procesy rynkowe, które nie omijają żadnej firmy - nawet takiej o ponad stuletniej historii. Jakie z tego wnioski dla użytkowników automatyki, projektantów i menadżerów w przemyśle? Na co powinni oni dzisiaj postawić, inwestując w nowe urządzenia i linie technologiczne? Czy mogą mieć gwarancję, że wybrane rozwiązania i ich dostawcy będą nadal za 20 lat na rynku? Szczerze mówiąc - nie mam tutaj gotowej odpowiedzi.

Możliwe jest, że na skutek akwizycji za dekadę lub dwie w branży pozostanie tylko kilka głównych marek, zaś reszta firm będzie działała w niszach. Możliwe jest też - pójdźmy o krok dalej - że automatykę produkował będzie... Google, a kupowali ją będziemy w sklepie Amazon. Nieprawdopodobne? A ile osób jeszcze kilka lat temu spodziewało się, że "firma od wyszukiwarki" będzie też jednym z liderów w zakresie sztucznej inteligencji, autonomicznych pojazdów, a także zaoferuje własne laptopy i smartfony?

Zbigniew Piątek

*) O zmianach strategicznych w GE regularnie piszą The Economist, Wall Street Journal oraz Harvard Business Review (w tym polska redakcja). Polecam lekturę tych artykułów szczególnie menadżerom.