Chiny zbroją się technologicznie
| Gospodarka ArtykułyW ciągu kilku dekad Chiny stały się głównym producentem dóbr na świecie, niebawem będą też największą gospodarką. Aspiracje Pekinu są jeszcze dalej idące, gdyż kraj ten ma znaleźć się wśród globalnych liderów technologicznych. Środkiem do tego są między innymi inwestycje w przedsiębiorstwa zagraniczne, które w Europie wzrosły w latach 2010-2015 z dwóch aż do 20 miliardów dolarów rocznie!
Ze względu na kryzys pojawiło się tu wiele okazji do tańszych zakupów, a Chińczycy średnio w co drugim przypadku sięgali po firmy technologiczne - również takie, które jeszcze niedawno wydawały się być nie na sprzedaż.
Symbolicznym początkiem zmian był w 2010 roku zakup przez chińskiego Geely firmy Volvo. Od tego czasu co roku miało miejsce sumarycznie po kilkadziesiąt przejęć, szczególnie w Wielkiej Brytanii oraz we Włoszech. Rok temu chiński holding kupił za 7 mld dolarów udziały w produkującym opony koncernie Pirelli. Chińczycy są też właścicielami europejskich lotnisk, firm energetycznych i sieci hotelowych. O skali zachodzących zmian świadczy trwająca obecnie procedura przejmowania przez ChemChina szwajcarskiego koncernu chemicznego Syngenta. Transakcja ma wartość 43 miliardów dolarów i, o ile dojdzie ona do skutku, będzie największym w historii przejęciem firmy europejskiej przez chińską.
W ostatnich tygodniach miało też miejsce coś, co w naszej branży jest małą rewolucją. Nie ucichły jeszcze komentarze po przejęciu przez ChemChina niemieckiego dostawcy wtryskarek KraussMaffei, podczas gdy chiński producent AGD, Midea Group, stał się większościowym udziałowcem firmy Kuka Roboter. Obecnie jest on w posiadaniu 95% akcji firmy wycenianej na 5 mld dolarów. Zmiana ta poprzedzona była burzliwymi rozmowami dotyczącymi kwestii know-how, przyszłości marki oraz pracowników firmy, których Kuka ma ponad 12 tysięcy. W ramach umowy kadra ma zagwarantowane zatrudnienie do 2023 roku, zaś Midea - ograniczone możliwości w zakresie transferu technologii. Jak jednak widać, przejęcia nie omijają nawet Mittelstand, czyli średniej wielkości przedsiębiorstw, które uznawane są za kręgosłup niemieckiej gospodarki.
Apetyt Chińczyków na firmy technologiczne rośnie nie tylko w Niemczech. Chiński Wolong Electric - firma deklarująca się jako największy w kraju producent silników - jest już w posiadaniu austriackiego ATB i marki Brook Crompton, zaś jej zarząd deklaruje, że jego celem jest uczynienie koncernu "Siemensem Wschodu" i globalnie wiodącym wytwórcą silników.
Agresywna polityka Chin w zakresie pozyskiwania technologii produkcyjnych jest po części spowodowana rosnącymi kosztami pracy, po części potrzebami dostarczania jakościowych produktów. Rząd chiński wspiera lokalnych przedsiębiorców inwestujących za granicą, zapewniając im pomoc finansową i ułatwienia prawne. Celem długofalowym jest jednak pozyskiwanie technologii. Chiny, dysponując ogromnymi rezerwami finansowymi, uzupełniają swoje zaplecze technologiczne - czy to w branży motoryzacyjnej, czy robotyce - o know-how najlepszych firm europejskich. Trudno zresztą o lepszy moment, bowiem słabość waluty Euro oraz potrzeby tutejszych przedsiębiorstw w zakresie pozyskiwania kapitału powodują, że wiele z nich z otwartymi ramionami wita dalekowschodnich inwestorów.
Chiny prowadzą od zeszłego roku dziesięcioletni program "Made in China 2025", który jest wzorowany na niemieckim Industrie 4.0. Ma on przekształcić je w nowego giganta technologicznego, gdzie produkcja oparta jest na automatyzacji i robotyzacji. W przypadku tej ostatniej liczba robotów ma już za cztery lata wzrosnąć do 150 maszyn na 10 tys. pracowników, co awansuje ten kraj do pierwszej dziesiątki najbardziej zautomatyzowanych państw. Większość robotów, co warto podkreślić, ma być wytwarzanych lokalnie.
Zmiany mają pozwolić Chinom na dalsze przesuwanie się w górę łańcucha wartości, tak aby nie tylko tanio produkować, ale robić to coraz lepiej, z większą jakością i innowacyjnością. Procesy te obserwujemy już od lat w tamtejszej branży elektroniki konsumenckiej. Uważam, że również w automatyce przemysłowej będziemy coraz częściej widywali na urządzeniach zamiast napisu "Made in China" sformułowanie "Designed and engineered in China". I co więcej - możemy te wyroby kupować równie chętnie, jak dzisiaj produkty zachodnioeuropejskie czy japońskie.
Zbigniew Piątek