Cert Partner: Tematyka oceny zgodności maszyn to obszar interdyscyplinarny, którym w firmie warto zająć się na poważnie
| Wywiady- Oprócz przekazywania wiedzy, staramy się przekonywać osoby w organizacjach, że tematyka związana z CE nie jest czymś, co jest tylko na chwilę i czym może się zająć jedna osoba w firmie. Jest to obszar interdyscyplinarny, gdzie na dłuższą metę kluczem do sukcesu jest umiejętność organizowania i łączenia różnych dziedzin - mówi Mariusz Łukaszyński, prezes zarządu firmy Cert Partner. Zapraszamy do lektury!
- Cert Partner przeszedł drogę od oferowania szkoleń z zakresu oceny zgodności maszyn do bycia kompleksowym usługodawcą w obszarze doradztwa dla przemysłu. Jaka była geneza tych zmian?
Rzeczywiście zaczynaliśmy od szkoleń związanych z dyrektywą maszynową oraz od dystrybucji narzędzia software’owego wspomagającego producentów maszyn w tworzeniu dokumentacji CE. Na oprogramowanie decydowały się przy tym głównie firmy, które produkowały lub posiadały wiele maszyn i musiały wykonywać wiele ocen zgodności w ciągu roku. Stąd też głównym obszarem naszej działalności były szkolenia powiązane z tematyką dyrektywy maszynowej, z normami bezpieczeństwa i oceną zgodności maszyn.
Działalność ta zaczęła z czasem rozwijać się w stronę doradztwa. Przejście przez szkolenie było dla większości osób dopiero początkiem ich drogi, bowiem w ich codziennej pracy pojawiały się kolejne, coraz bardziej szczegółowe zagadnienia. Wtedy należało z takim klientem pracować indywidualnie - właśnie poprzez doradztwo. Również firmy miały potrzeby związane ze wsparciem w realizowanych projektach, a czasami nawet outsourcowały całą działalność związaną z tematyką CE. Stąd też nasz rozwój również szedł w stronę coraz większej kompleksowości działań.
- Czy na szkoleniach pojawiali się przedstawiciele producentów maszyn, czy raczej klientów końcowych?
Na początku byli to głównie producenci maszyn - o różnej skali działalności. Był to jeszcze okres przed wejściem Polski do Unii Europejskiej i potrzeby w zakresie tematyki oznaczania CE szybko rosły. Później struktura klientów zaczęła się zmieniać, a na naszych szkoleniach pojawiało się coraz więcej użytkowników maszyn. Firmy produkcyjne otrzymywały urządzenia oraz maszyny z deklaracją zgodności, ale też zaczynały się pojawiać wątpliwości, czy jest ona dobrze wykonana. Nieraz bowiem oznaczenie CE znajdowało się na maszynie, ale jednocześnie gołym okiem było widać, że nie spełnia ona tych wymagań. Potrzeby odbiorców końcowych rosły również ze względu na procesy relokacji fabryk, przez co pojawiały się u nas maszyny z różnych obszarów świata. W tym przypadku firmy mogły zdecydować się na usługę doradczą lub też przeszkolić swoich pracowników, tak aby na stałe zajmowali się oni tą tematyką.
Dzisiaj portfolio naszych klientów tworzą po połowie producenci maszyn i odbiorcy końcowi, choć zdarzają się też szkolenia zdominowane przez jedną z grup. Dodatkowo można tu wskazać trzecią kategorię obejmująca duże firmy, takie jak przykładowo Volkswagen, które wprawdzie producentami formalnie nie są, ale na własne potrzeby tworzą różnego rodzaju instalacje i modyfikują posiadane maszyny. Są one w tym zakresie bardzo zaawansowane i zdecydowanie są to również nasi klienci.
- Czy pojedyncze szkolenie z omawianej tematyki wystarczy?
Temat bezpieczeństwa maszyn jest bardzo szeroki i na jednym szkoleniu pojawia się dużo szczegółowych informacji, które dopiero po czasie "układają się w głowie". W efekcie tego w naturalny sposób pojawiają się też kolejne potrzeby. Bywają sytuacje, gdy uczestnik po kilku miesiącach wraca do nas na szkolenie - ale już z zupełnie inną wiedzą i z innymi pytaniami, które powstały w czasie jego pracy. Dodatkowo sama tematyka związana z dyrektywą maszynową jest dziedziną interdyscyplinarną, która się ciągle rozwija.
Stąd też podzieliliśmy naszą ofertę na dwa stopnie - pierwszy to szkolenia horyzontalne, które dotyczą dyrektyw i generalnie przepisów. Drugi obejmuje szkolenia wertykalne ze zharmonizowanych norm, wymagań, itd. Tam jest też więcej szczegółów, w tym praktycznych. Docelowo ów układ dwustopniowy planujemy rozwinąć, proponując pełne ścieżki szkoleniowe w konkretnych obszarach. Do tego dodamy też wstępne szkolenie jednodniowe.
- A co ze szkoleniami z innych obszarów - czy rozwijaliście je ze względu na zapotrzebowanie klientów?
Tak. W praktyce przy ocenie wymagań dotyczących maszyn często okazywało się, że dyrektywa maszynowa nie była jedyną, z której trzeba było skorzystać. Typowo należało stosować też dyrektywę niskonapięciową, EMC czy sukcesywnie kolejne. Pojawiały się więc nowe potrzeby, a i sami klienci pytali o kolejne inne szkolenia. Rozwój w tym zakresie w naturalny sposób wpisywał się w naszą strategią firmową. Większość szkoleń wykonywaliśmy sami, aczkolwiek w przypadku niektórych - np. z dyrektywy radiowej - nawiązywaliśmy współpracę z osobami z branży będącymi trenerami w danych dziedzinach.
- Jak rozwijało się doradztwo i obszar działalności związany z wdrożeniami?
Zapewnialiśmy szkolenia obejmujące aspekty teoretyczne i praktyczne, dostarczaliśmy narzędzia, takie jak Safexpert, ale potrzeby klientów szybko rosły. Stąd też rozszerzyliśmy ofertę o konsulting, wykonywanie ocen zgodności, audytów oraz możliwość partycypowania w projektach. W efekcie w 2012 roku powstał dział zajmujący się oceną zgodności, w którym pracują inżynierowie specjalizujący się w automatyce, elektryce i mechanice. Ich główną działalnością są projekty indywidualne dla klientów, rzadziej natomiast prowadzą oni szkolenia. Dodatkowo wykonujemy też badania - przykładowo dobiegu czy gorących powierzchni.
Zadecydowaliśmy również o zmianie nazwy z LUC - CE Consulting na Cert Partner, a właściwie dokonaliśmy pełnego rebrandingu. Wiązało się to z naszą zmianą w stronę kompleksowego usługodawcy, chcieliśmy też móc profesjonalnie informować o naszej działalności.
- Jaki charakter ma doradztwo i wdrożenia? Jaka jest skala wykonywanych projektów?
Audyty, oceny i analizy dotyczą najczęściej większych klientów i większych zespołów maszyn lub wręcz całych linii technologicznych, natomiast bardzo rzadko pojedynczych maszyn. Powodem są koszty, które dla niewielkich maszyn są relatywnie wysokie, przez co obszar ten obsługują zwykle mniejsze firmy. Natomiast w przypadku większych części linii technologicznych stopień złożoności zagadnień jest o wiele większy, co też uzasadnia wydatki. Aby dobrze wykonywać takie projekty, trzeba mieć spore doświadczenie - a tutaj osób i firm na rynku jest znacznie mniej.
Ostatnim z elementów są wdrożenia, które mogą obejmować wykonanie osłon, układów sterowania i zabezpieczeń, a następnie ich instalację, uruchomienie oraz walidację. I jak najbardziej możemy to zapewnić - albo sami, albo wraz ze współpracującymi z nami partnerami. W efekcie tworzy to kompleksowy ciąg usług, zapewniając również efekty synergii pomiędzy działami naszej firmy.
- Z jakimi klientami współpracujecie na stałe?
Takimi firmami są przede wszystkim koncerny międzynarodowe - szczególnie z branży motoryzacyjnej. Ich cechami charakterystycznymi są: duże zaawansowanie technologiczne i potrzeby, które wynikają z istnienia w tych firmach wielu procedur oraz standardów. Naszymi częstymi klientami są też przedstawiciele przedsiębiorstw produkujących maszyny dla branży automotive, a także wiele innych firm z rynku OEM. W tym przypadku ciekawą grupą są firmy wytwarzające maszyny standardowe, ale jednocześnie - ze względu na potrzeby swoich klientów - potrzebujące kompleksowych usług w zakresie CE. Dotyczy to szczególnie sytuacji, gdy oferują całe zespoły maszyn stworzone na zamówienie i potrzebują w tym zakresie profesjonalnej oceny zgodności.
- Czy tematyka CE to zadanie dla jednej osoby, czy raczej projekt o charakterze organizacyjnym?
Zdecydowanie to drugie. Oprócz przekazywania wiedzy staramy się przekonywać osoby w organizacjach, że tematyka związana z CE nie jest czymś, co jest tylko na chwilę i czym może się zająć jedna osoba w firmie. Jest to obszar interdyscyplinarny, gdzie na dłuższą metę kluczem do sukcesu jest umiejętność organizowania i łączenia różnych dziedzin. Pojedynczy inżynierowie nie mają zwykle w firmie wystarczających możliwości, aby to zorganizować, stąd też konieczna jest świadomość technicznej kadry zarządzającej. Podczas szkoleń omawiamy zatem studia przypadków oraz właśnie kwestie organizacyjne.
Aspektem nie do przecenienia jest też doświadczenie, które każdy musi zdobyć sam. Ale my też możemy w tym pomóc - właśnie poprzez doradztwo. Przykładowo klient może wykonać swój pierwszy projekt niejako pod naszą opieką, wspólnie z naszym specjalistą.
- Czyli w firmie musi wytworzyć się pewna potrzeba zmiany?
Tak, szkolenie można kupić. Ale pewne know-how, doświadczenia i potrzeby zmian w organizacji muszą być wytworzone. Fakt ten jest jednak zwykle nieuświadomiony, bowiem w pierwszym przybliżeniu CE kojarzy się po prostu z zakupem "certyfikatu" lub naklejki, ew. po prostu stworzeniem deklaracji.
O niezrozumieniu tematyki świadczy to, że na rynku często myli się audyty z ocenami zgodności. A różnice są tu zasadnicze. Audytor przyjeżdża z checklistą i żąda odpowiedzi na pytania, pokazania procedur, dowodów na spełnianie przez daną maszynę czy zespół maszyn wymogów. To nie on wypracowuje rozwiązanie, ale tylko oczekuje potwierdzenia, że zostało ono wdrożone.
Ocena zgodności to natomiast cały złożony proces, który musimy wykonać sami. Obejmuje on sprawdzenie maszyny, identyfikację zagrożeń, ocenę ryzyka, określenie koncepcji bezpieczeństwa, wykonanie dokumentacji, obliczeń, itd. - pracy jest dużo więcej niż przy audycie. Właściwie nie ma tu żadnego mianownika, w tym cenowego. Aczkolwiek owe niezrozumienie powoduje, że w branży związanej z CE działa grupa firm, które proponują tanie usługi bez zapewniania realnej oceny ryzyka i propozycji jego minimalizacji. Jednocześnie w Polsce jest moim zdaniem tylko kilka podmiotów robiących to poprawnie i kompleksowo.
Przestrzeganie przepisów to jeden temat, zaś drugim jest zapewnianie wysokiej dostępności parku maszynowego. CE można traktować jako element prewencyjnego utrzymania ruchu. Dla klientów ważne jest, aby maszyna nie psuła się, nie tworzyła przestojów. Ale jest coś więcej - bezpieczna maszyna chroni przed wypadkami, a te przecież wiążą się nie tylko z możliwością narażenia zdrowia i życia personelu, ale właśnie awariami i nieplanowanymi przestojami. Do tego dochodzą potencjalne konsekwencje karne dla właściciela, kadry zarządzającej i technicznej. Stąd też, nawiązując do znanego powiedzenia, lepiej jest zapobiegać, niż leczyć.
- Jak zmienia się świadomość klientów odnośnie do przepisów i wymogów w zakresie tematyki CE?
Sądzę, że można tu mówić o wzroście świadomości, choć zależy to od wielkości organizacji. Generalnie większe firmy mają więcej procedur, w tym również w przedmiotowym zakresie. Zróżnicowanie można również odnieść szerzej do gospodarek w Polsce i na zachodzie Europy. W drugim z przypadków tamtejsze firmy mają za sobą dekady, a nieraz nawet setki lat działalności i rozwinęły się do dużych, globalnych koncernów. I jako takie zazwyczaj podchodzą do tematyki bezpieczeństwa bardziej odpowiedzialnie, bowiem istnieje tam duża świadomość i wypracowane zostały liczne procedury.
W Polsce wolny rynek powstał dopiero 30 lat temu i nasze firmy są mniejsze, w efekcie też ich doświadczenia i wiedza organizacyjna są inne. Do tego dochodzą kwestie finansowe związane m.in. z możliwością płacenia za audyty i szkolenia. I nie jest to absolutnie zarzut w kierunku firm rodzimych - po prostu mamy taką specyfikę rynku.
- Jak cyfryzacja i rozwój Przemysłu 4.0 wpływają na Waszą działalność? Dzisiaj maszyny są coraz bardziej zintegrowane, komunikują się w sieciach - w jaki sposób zmienia to tematykę bezpieczeństwa i oceny ryzyka?
W tym przypadku funkcje bezpieczeństwa są inaczej realizowane pod względem technicznym, przez co, sprawdzając maszynę czy opracowując dla klienta funkcję zabezpieczenia maszyny, również musimy to robić inaczej. Aczkolwiek, co do zasady i samej koncepcji, całość jest praktycznie taka sama. W tym kontekście Przemysł 4.0 właściwie nie wpływa na naszą ogólną działalność.
Nowością i ważnym tematem są natomiast roboty mobilne. W ostatnich latach robiliśmy specjalizowane szkolenia z tematyki bezpieczeństwa dla AGV i, jak sądzę, roboty mobilne będą pojawiały się w polskich zakładach coraz częściej. Nieco inaczej zaś spoglądam na tematykę cobotów. Podchodzę do nich sceptycznie, bowiem w praktyce są często i tak stosowane z wygrodzeniami bezpieczeństwa oraz podlegają "standardowej" ocenie ryzyka. W tej dziedzinie jest dużo marketingu, który niestety z kwestiami bezpieczeństwa jest nieco na bakier.
- Czy to, że nie jesteście dostawcą sprzętu, jest problemem czy korzyścią?
Sądzę, że jest to plusem, bowiem nie jesteśmy postrzegani jako sprzedawcy "klocków" tej czy innej marki. Przede wszystkim skupiamy się na wiedzy, na oferowaniu doradztwa. Oczywiście możemy też zaproponować kompleksową instalację bazującą na dowolnych komponentach, dostosowując się do potrzeb klienta.
Mamy kontakty z wieloma dostawcami podzespołów, zresztą dla nich samych nieraz wykonujemy szkolenia! Tak było w szczególności przed wejściem normy PN-EN ISO 13849, która wymusiła na producentach podawanie cech statystycznych dotyczących ich wyrobów. Dostawcy dobrze znają się na swoich produktach, ale bywa gorzej, gdy muszą je dopasować do konkretnych wymagań klienta - szczególnie gdy dotyczy to większych, bardziej złożonych systemów. Dlatego zapewniamy im szkolenia z dyrektyw i norm, tak aby w kontekście tej wiedzy mogli umieszczać oferowane wyroby.
Należy zauważyć, że brak sprzedaży przez nas komponentów wpływa na marżowość całego biznesu. W tym zakresie audyty i oceny zgodności stanowią działalność inną, zasadniczo mniej przychodową, niż oferowanie całych projektów. Z kolei dostawcy komponentów mogą obniżać ceny na samych audytach, traktując je jako wstęp do sprzedaży produktów. Rodzi to chęć "naciągania" rzeczywistości zastanej na maszynie i dopasowania do funkcjonalności oferowanych produktów. Patrząc przez pryzmat klientów, oferowanie doradztwa i pełna niezależność wydają się być podejściem uczciwszym.
- Jaki jest kierunek przyszłego rozwoju działalności firmy?
Rdzeń naszej działalności tworzą szkolenia, doradztwo, wdrożenia - i to się nie zmieni. Będziemy kontynuowali rozwój w stronę zapewniania jak największej kompleksowości, bowiem tego oczekują dzisiaj nasi klienci. Zależnie od pojawiających się na rynku potrzeb będziemy też wchodzili w dodatkowe obszary tematyczne - np. w zakresie określonych dyrektyw.
W naszej codziennej działalności chcemy być bliżej klientów, co jest istotne szczególnie w obszarze doradztwa i wdrożeń. Chodzi tu m.in. o odległość geograficzną, stąd też oprócz obecności w Opolu i Kędzierzynie-Koźlu rozwijamy także nasze przyczółki w Gdyni, Poznaniu i Łodzi. Planowana ekspansja dotyczy ponadto zagranicy, gdzie okazjonalnie wykonujemy pewne projekty. Chcąc jednak zająć się tą tematyką na poważnie, musimy mieć więcej zasobów i czasu, którego ciągle nam brakuje. Już teraz zresztą mamy sporo krajowych projektów zaplanowanych na kilka miesięcy do przodu. Stąd też chcemy nadal rozwijać się osobowo - obecnie mamy kilka wakatów.
No i jeszcze jedno, co zmieniło się w trakcie pandemii - a mianowicie rozwój szkoleń przez Internet. Okoliczności przyspieszyły stworzenie tej oferty, zaś same spotkania online okazały się niezłe i widzimy tutaj potencjał. Uważam, że jeżeli trener prowadzący szkolenie jest dobry, to również taka forma nie pogarsza jakości samego przekazu wiedzy. Stąd też ten obszar będziemy również rozwijali w najbliższej przyszłości.
- Dziękujemy za rozmowę.