Cleanproject: Kompleksowo projektujemy, budujemy i serwisujemy pomieszczenia cleanroom

| Wywiady

Cleanroomy najszerzej wykorzystywane są przez firmy z rynku elektroniki, farmacji, przemysłu kosmicznego czy spożywczego, ale także motoryzacyjnego. Zapraszamy do lektury rozmowy z Jerzym Kustrą i Michałem Podgórskim z firmy Cleanproject.

Cleanproject: Kompleksowo projektujemy, budujemy i serwisujemy pomieszczenia cleanroom
  • Zacznijmy od pozornie najprostszego pytania - czym są cleanroomy? Jaka jest ich klasyfikacja?

Jerzy Kustra (prezes i dyrektor zarządzający firmy Cleanproject): Są to, najogólniej mówiąc, pomieszczenia o kontrolowanych parametrach środowiskowych. Istnieje dziewięć klas cleanroomów uszeregowanych w normie ISO 14644 - przede wszystkim pod względem liczby cząstek zanieczyszczeń znajdujących się w jednym metrze sześciennym powietrza, jak i cząstek mogących osadzać się na powierzchniach płaskich. Norma ta jest w naszej branży kluczowym dokumentem, zawiera informacje o tym, jak projektować, budować i wyposażać obiekty typu cleanroom oraz jak mają one funkcjonować. Jest na tyle znacząca, iż odnoszą się do niej normy i standardy produkcji czystej dla wielu branż, np. elektroniki, przemysłu kosmicznego, farmacji, przemysłu kosmetycznego, spożywczego czy motoryzacji. Oczywiście oprócz cleanroomów istnieją także inne znormalizowane strefy czyste. Dodam, że ISO 14644 jest wykorzystywana przez Komitet Standaryzacji Komisji Europejskiej oraz rozmaite organizacje, m.in. japońskie i amerykańskie. Współpracą tych podmiotów zarządza ICCCS, czyli International Confederation of Contamination Control Societies.

  • W jakich branżach wykorzystywane są cleanroomy?

JK: Istnieją praktycznie w każdym sektorze przemysłu i naprawdę trudno znaleźć branżę, w której byśmy nie działali. Naszymi najważniejszymi odbiorcami są m.in. firmy z rynku elektroniki, farmacji, motoryzacji oraz przemysłu spożywczego i przemysł kosmiczny. Ciekawe, że jedne z najtrudniejszych technicznie instalacji dotyczyły sektora spożywczego, bowiem w takiej produkcji problemem jest często wolumen produkcji. Zdarzało się nam realizować projekty dla tego przemysłu (np. wytwarzania mleka w proszku) dla klasy ISO 5. Produkt jest często otwarty, a ryzyko jest zbyt duże, gdyż każdy błąd może wiązać się z zanieczyszczeniem towaru, który w ciągu tygodnia trafia przykładowo do 20-30 tys. osób. Stąd też trudno odchodzić tu od standardów i norm.

Ważną dla nas branżą jest przemysł motoryzacyjny, gdzie bardzo wiele produktów - od szyb, poprzez kolumny kierownicy, aż do baterii - wykonuje się dziś w strefach czystych i cleanroomach, często bardzo zaawansowanych. Sektor automotive jest dobrym przykładem rozwoju naszej działalności przez potrzeby przemysłu. Z jednej strony pojawiają się w nim coraz ostrzejsze normy środowiskowe, które trzeba spełniać. Z drugiej zaś bardzo perspektywiczne są samochody elektryczne, dla których potrzebne są nowe technologie, a te można wdrażać tylko w nowoczesnych fabrykach. W Polsce działa również mnóstwo start-upów związanych z technologiami czystymi, które zwracają się do nas z ofertą współpracy.

W ostatnim okresie wykonujemy również dużo cleanroomów związanych bezpośrednio i pośrednio z walką z pandemią. Dotąd brakowało u nas obiektów BSL (Bio Safety Level) [kategoria odnosząca się do bezpieczeństwa biologicznego i mikrobiologicznego - przyp. red.] klasy 3 czy 4, więc trzeba było w trybie pilnym zacząć tę bazę uzupełniać. Wśród naszych klientów są też uniwersytety, które dzięki środkom unijnym oraz inicjatywom naukowców - często powracających z Zachodu, gdzie zebrali niezbędne doświadczenie - rozwijają rozmaite projekty badawcze związane z produkcją czystą. Na niektórych uczelniach zaczyna to już wręcz być podobne do tego, co na Zachodzie pozostaje standardem.

  • Jak ważna jest tu kompleksowość oferty?

JK: Absolutnie kluczowa! Typowo 90% naszych inwestycji obejmuje całość, a więc projekt obiektu, jego budowę, uruchomienie, a później serwisowanie, które jest często nawet ważniejsze niż sama budowa. Jednocześnie staramy się nie realizować kontraktów, gdzie w budowie ma być kilku podwykonawców realizujących fragmenty inwestycji - z takiej składanki najczęściej nic dobrego nie powstaje, pojawiają się trudności z realizacją, a przede wszystkim z późniejszym utrzymaniem i funkcjonowaniem obiektu.

Ponieważ w Polsce reprezentujemy m.in. firmę Kingspan - największego na świecie producenta wyposażenia architektonicznego dla cleanroomów, możemy zaoferować praktycznie wszystko, aby taki obiekt zbudować. Zajmujemy się głównie nowymi inwestycjami, choć zdarzają się również modernizacje cleanroomów.

  • Jak przebiegają takie projekty?

JK: Mogę powiedzieć z praktyki, że jeśli klient potrzebuje strefy z technologią czystą, to często nie wie dokładnie jakiej i nie potrafi zdefiniować parametrów strefy - zwłaszcza jeżeli dopiero zaczyna pracę z danymi procesami. Pojawia się u nas z takim "tematem" i zaczynamy wspólnie pracować nad dokumentem URS (User Requirement Specification), zawierającym wszystkie istotne dane dotyczące inwestycji. Musimy tutaj poznać projektowany proces, czyli zrozumieć, co klient będzie produkował, jaką ma aplikację, jakie przewiduje do tego maszyny i ile osób będzie miał do dyspozycji. Po opracowaniu tych informacji nasi inżynierowie ustalają, jakie są potrzebne klasy czystości, wilgotność, jaka będzie wymagana dla procesu temperatura, jakie są parametry antystatyczne, związane z antywybuchowością, itd.

Nad takim kompleksowym dokumentem pracują z naszej strony różne osoby: project manager potrafiący dobrać normy i standardy do danej branży, co najmniej dwóch architektów, konstruktor, dwóch inżynierów od wentylacji oraz specjalista od elektryki. Niezbędny jest też prawnik, który musi przeprowadzić subsumcję, w tym sprawdzić, czy przewidywany proces produkcyjny jest gdzieś skodyfikowany, jak też zorientować się, czy istnieją dodatkowe normy, które powinny być w tej aplikacji uwzględnione.

Po podpisaniu URS-a zaczynamy wykonywać koncepcję - w postaci rysunków, na których zaznaczamy podział pomieszczeń, ruchy osobowo-towarowe, ustalamy, jak utrzymujemy ciśnienie, jakie są klasy, ile jest łazienek, itd. Po omówieniu tych etapów z klientem wszystkie dokumenty przekazywane są dalej, tam, gdzie na ich podstawie zostaną sporządzone projekty wykonawcze, służące też uzyskaniu niezbędnych pozwoleń - to robią już architekci i konstruktorzy.

  • Później przychodzi etap budowy…

JK: Dokładnie tak. Zaczyna się budowa, równolegle przygotowujemy szkolenia dla czterech grup osób. W pierwszej jest kierownik strefy, czyli osoba znająca normy i standardy, będąca w stanie zrozumieć proces i jego prowadzenie w cleanroomie. Drugą stanowią operatorzy, czyli specjaliści, którzy mogą wejść do cleanroomu, wyjść z niego, przygotować stanowisko, przeprowadzić proces - dla nich jest też przewidziane szkolenie BHP. Następni są technicy, którzy utrzymują obiekt, wiedzą, jak działają poszczególne instalacje i potrafią je serwisować lub przynajmniej współpracować z serwisem. Ostatnia z grup to ekipy sprzątające. Są one bardzo ważne w cleanroomach, bo przy dobrze działającej wentylacji czystość powietrza jest zachowywana na bieżąco, ale już czystość powierzchni płaskich zapewnia przede wszystkim fachowe sprzątanie, czasem połączone z ozonowaniem. Po fazie szkoleń obiekt zaczyna funkcjonować, a my go serwisujemy. Tak wygląda standardowy przebieg działań. Jeżeli jednak inwestycja jest bardzo duża, a cleanroomy stanowią tylko jej małą część, to całością zajmuje się generalny wykonawca, taki jak np. Skanska czy Budimex, a my jesteśmy podwykonawcą.

  • Na ile wykracza to poza standardowe budownictwo? Jakiej wielkości cleanroomy wykonujecie?

Michał Podgórski (dyrektor operacyjny firmy Cleanproject): Zarówno obiekty mniejsze, do 150-200 m², a więc rozmaite cleanroomy badawcze, produkcyjne czy laboratoria, jak też większe o powierzchniach około 1000 m² czy duże hale produkcyjne. Mogą to być również całe fabryki liczące tysiące metrów kwadratowych. Nieraz wykonywany jest nie jeden duży cleanroom, ale szereg małych pomieszczeń - nawet kilkadziesiąt, których sumaryczna powierzchnia również potrafi sięgać tysięcy metrów kwadratowych. Natomiast wielkość niekoniecznie oznacza skalę inwestycji i jej zaawansowanie techniczne. Tworzyliśmy przykładowo cleanroomy o powierzchni zaledwie 9 m², które kosztowały aż 20 mln zł, co wynikało z ich klasy, wyposażenia i innych czynników.

JK: W naszej działalności zdecydowanie wykraczamy poza typowe budownictwo. Jest to budownictwo inżynieryjne, które obejmuje wykonywanie projektów wraz z wyposażeniem i często wkomponowywanie ich w większe obiekty. Przede wszystkim każdorazowo musimy zrozumieć proces klienta, tak aby ulokować planowany proces w obiekcie. Cleanroom stanowi tu niejako odrębną "maszynę", która po prostu musi dobrze funkcjonować.

  • Czy każdy projekt jest indywidualny, wykonywany jednostkowo?

MP: Tak, jest indywidualny, bo w każdym wypadku proces jest inny. Oczywiście obowiązują wspólne normy i standardy, ale zawsze zostawiana jest tu przestrzeń do interpretacji, zresztą zgodnie z intencją twórców norm. Dodatkowo nawet taki sam proces będzie inaczej wyglądał w przypadku, gdy na 5 m² będzie pracował jeden człowiek i inaczej, gdy znajdzie się tam kilka osób, którym często dostarcza się materiały do produkcji. Normy dają przestrzeń do uzgodnień między stronami - ustalenia, gdzie jest największe ryzyko, a następnie podjęcia działań, aby je niwelować.

Rozwiązania systemowe zmniejszają możliwość popełnienia błędu w projektach. Tak jak z URS-em - teoretycznie można nie przygotować tego dokumentu, ale w praktyce może później okazać się, że brak jakiegoś istotnego pomiaru czy parametru uniemożliwi przeprowadzanie części procesu. Mieliśmy zresztą kiedyś taki przypadek. Pani metrolog nie przychodziła na spotkania grup roboczych, a potem okazało się, że nie ma jak pobrać w danym miejscu próbek, bowiem chciała tam dojeżdżać wózkiem, zaś w przejściu został zainstalowany kołowrót. I całość stanęła - tylko dlatego, że nie wszyscy interesariusze wzięli udział w procesie ustaleń.

JK: Dodam, że problemem może też być przepływ informacji pomiędzy poszczególnymi zespołami - szczególnie gdy istnieje zewnętrzny inwestor generalny.

  • Czy współpracujecie ze stałą grupą firm, tj. podwykonawców?

JK: Tak, już od wielu lat. Na polskim rynku cleanroomów działa kilka firm plus podmioty, które miały z tematyką związek incydentalny - np. wykonały jednostkowo budynek z pomieszczeniami do produkcji czystej. To niełatwy biznes, zwłaszcza gdy nie ma się doświadczonych pracowników, w szczególności specjalistów dobrze rozumiejących procesy. Taką grupę osób tworzy się bardzo długo. Dodatkowo w działalności występuje spore ryzyko. Przykładowo umowy projektowe z dużymi firmami realizowane ze środków unijnych są naprawdę restrykcyjne. Nie odpowiada się tylko za sam projekt, ale też za jego późniejsze funkcjonowanie, często przez lata. Wchodzimy tu więc w tematy zaawansowane pod względem prawnym. Oczywiście ponosimy także odpowiedzialność za zdrowie i życie ludzi pracujących w szczególnych warunkach środowiskowych.

  • Jak dalece angażujecie się w proces serwisowania?

JK: W większości przypadków już na etapie projektowania ustalamy procedury i wymogi serwisowe. Dział serwisu najczęściej podpisuje z klientem umowy dwuletnie, zabezpieczające w tym okresie działanie systemu przez 24 godziny na dobę. Nie są to więc systemy zupełnie bezobsługowe, trzeba je nadzorować.

Oczywiście do klientów jeździmy również na wizyty serwisowe wymagane prawem oraz samą umową. Najczęściej odbywają się one co miesiąc, tak aby mierzyć parametry, dokonać regulacji, uzupełnień silikonu oraz… sprzątać. To ostatnie jest bardzo istotne, bowiem do sprzątania takiego obiektu konieczne są służby dysponujące odpowiednią wiedzą i sprzętem. Co trzy miesiące odbywa się też wizyta specjalistów zajmujących się instalacjami technologicznymi, a co pół roku większa wizyta serwisowa. Raz do roku ma miejsce kontrola ogólna obiektu, co dwa lata wymiana elementów eksploatacyjnych. Całością zarządzamy dzięki oprogramowaniu, które tworzymy sami. Z uwagi na specjalistyczny sprzęt, mierniki i wyposażenie eksploatacyjne dział serwisu ma jeden z największych budżetów w firmie.

MP: Dokładny zestaw działań zależy każdorazowo od umowy z klientem i od tego, czego on rzeczywiście potrzebuje. Pełnimy też funkcję audytoryjną, bowiem nawet jeśli inwestor ma swoje służby pilnujące na bieżąco poprawnego działania cleanroomu, to do ich poczynań czasem wdaje się rutyna, nieraz też występuje niedokładny obieg informacji o tym, co zostało zrobione. Stąd też zajmujemy się i nadzorem, i bieżącą optymalizacją działania.

Dodam, że dobrze zaprojektowany i zbudowany cleanroom obroni się sam, natomiast tym, co go tak naprawdę zanieczyszcza, są dostawy surowców, produkcja, transport wyrobów na zewnątrz oraz sami pracownicy. Oczywiście nie da się tego uniknąć, natomiast należy świadomie zarządzać tymi elementami i procesami, bowiem tutaj kryją się też oszczędności. Im rzadziej musimy czyścić pomieszczenia, im mniej mamy przestojów oraz zużywamy mniej środków czyszczących, tym rachunek ekonomiczny jest korzystniejszy.

  • Czy zdarzają się klienci, którzy rezygnują ze współpracy serwisowej lub poszukują nadmiernych oszczędności na etapie inwestycyjnym?

MP: Sądzę, że to kwestia świadomości. Rzeczywiście tak jest, że czasami odbiorca chce zaoszczędzić na etapie budowy, ale wtedy zwykle oznacza to zwiększone wydatki w okresie eksploatacji. Bardziej świadomi klienci będą natomiast szukali złotego środka. Oznacza to dążenie do inwestycji nieprzeszacowanych, ale też pozwalających racjonalnie eksploatować to, co zostało stworzone.

Zdarza się, że tendencję oszczędzania na budowie cleanroomów przejawia generalny wykonawca, dla którego stanowią one jedynie część całej inwestycji. Wtedy próbuje się redukować koszty, często nieracjonalnie. Z drugiej strony są też generalni wykonawcy, którzy zostawiają nam cały temat, mówiąc: "wiecie, co robicie - chcemy aby było dobrze, żeby później nie mieć problemów serwisowych".

  • Kluczowa jest chyba w tym wszystkim rozmowa z klientami i partnerami oraz ich edukacja…

JK: Na pewno jest potrzebna, również po to, aby współpraca była długoterminowa i obejmowała wiele projektów. Często realizujemy z jednym odbiorcą po 2-3 projekty wdrożeniowe. Klientów dzielimy roboczo na trzy grupy, oczywiście każdego traktując profesjonalnie. Pierwszą stanowią firmy przede wszystkim krajowe, które dopiero zaczynają przygodę z pomieszczeniami cleanroom i produkcją czystą. Zdarza się, że ktoś ma tutaj innowacyjny pomysł, jest specjalistą, ale nie jest w stanie zamienić koncepcji czy projektu badawczego w dochodowe przedsięwzięcie. Wtedy też popełnia błędy, bowiem nie jest w stanie wdrożyć procesów i technologii wytwarzania produktów. Nieraz dochodzi do tego niechęć w słuchaniu specjalistów w omawianej dziedzinie.

Druga grupa to firmy zagraniczne - zazwyczaj duże, takie jak Airbus. Tutaj wiedza jest już na wysokim poziomie, szybko stajemy się partnerami i możemy nawzajem się od siebie uczyć. Często po zbudowaniu ciekawych zakładów prowadzimy razem następne projekty. Trzecią grupę tworzą bardzo ciekawe firmy rodzime, których działalnością i podejściem można pochwalić się za granicą. Jest ich już w Polsce kilkanaście, np. VIGO, które ma świetne pomysły, albo ML System. Są też interesujące projekty biotechnologiczne. Uwielbiamy klientów z całego świata, ale jednak najbardziej cieszy nas, gdy Polacy wymyślą proces wymagający zaawansowanych technologii i jednocześnie… dający się wdrożyć.

Sądzę, że w dziedzinie cleanroomów Polacy stają się już istotną grupą odbiorców. Miałem obawy, czy w tym obszarze nie pozostaniemy na poziomie z lat 2005-2010, gdy klienci zainteresowani byli najprostszymi rozwiązaniami, a częstokroć nie za bardzo wiedzieli, co kupują, nie rozumiejąc często istotnych procesów (zresztą podobnie projektanci i wykonawcy nie bardzo wiedzieli, co tworzą). To jednak się zmieniło. Inwestorzy są coraz bardziej świadomi, zadają coraz wnikliwsze pytania, szukają wiedzy oraz firm z doświadczeniem i referencjami. O ile współpracujemy z przedsiębiorstwami angielskimi, włoskimi, niemieckimi, które działają w przemyśle już od lat, o tyle często bywa, że to właśnie polskie firmy oraz uniwersytety stawiają nam prawdziwe wyzwanie. Wprawdzie ogólnie, dokonując uśrednienia, nie są to procesy aż tak zaawansowane jak na Zachodzie czy w USA, jednak widać, że idziemy do przodu.

MP: Zmieniające się postawy klientów wiążą się z ich rosnącą świadomością odnośnie do potrzeb późniejszej eksploatacji pomieszczeń oraz konieczności utrzymania przyznanej im certyfikacji. Przykładowo zbyt duża ilość płaskich powierzchni czy też rozmaitych "zakamarków" w cleanroomie, choć oczywiście jest dopuszczalna przez przepisy, przełoży się później na godziny pracy służb czyszczących albo konieczność stosowania systemów ozonujących pomieszczenie. Świadomy klient wie, że lepiej jest jednorazowo zadbać o wyposażenie, tak aby później móc wszystko szybciej i łatwiej czyścić.

  • Z tego co wiem, to partycypujecie również w rozwoju międzynarodowym i tworzeniu norm branżowych…

JK: Część naszej załogi jeszcze przed pandemią latała m.in. do Chin, Rosji, do Stanów Zjednoczonych i wielu krajów Europy, gdzie mieliśmy do czynienia z bardzo różnymi procesami produkcyjnymi i rzeczywiście też pracowaliśmy nad normami. W naszej branży ważną rolę odgrywa wspomniany ICCCS, w którego zarządzie zresztą jesteśmy. Spotkania organizowane przez stowarzyszenie są okazją do wymiany informacji, również tych praktycznych. Firmy cały czas poszukują ekspertów, a to wciąż bardzo mała grupa ludzi. ICCCS na całym świecie liczy około 380 tys. członków - to sporo, ale topowych fachowców jest tu pewnie z kilkudziesięciu, kilkuset.

Tworząc normy, korzysta się z cleanroomów testowych. Przykładowo Unia Europejska wraz z różnymi organizacjami wydaje niemałe środki na procesy badawcze, jednak polskich firm w tym obszarze zbyt wielu nie ma. Z kolei ICCCS włączył nas w swoje programy naukowe, dzięki czemu niedawno mogliśmy zbudować w naszej siedzibie niewielki cleanroom pozwalający m.in. na prowadzenie szkoleń.

Swoją drogą dodam, że w mojej ocenie koledzy z Zachodu zaczynają nam zazdrościć, że działamy w wielu branżach i rozumiemy zachodzące tam procesy. Przykładowo w Holandii jest firma robiąca cleanroomy tylko dla farmacji i nie podejmuje się ona innych projektów, ponieważ nie ma do tego inżynierów. W polskim przemyśle wszystko od lat szybko się rozwijało i choć wiedza ciągle jest rozproszona, a procesy mniej zaawansowane, to jednak podchodzimy do tematów szerokim frontem. Przedsiębiorstwa takie jak nasze działając w różnych obszarach starają się rozumieć różne dziedziny przemysłu i tworzą wszechstronne kadry. Ważna jest tu rola Polskiego Stowarzyszenia Czystych Technologii (PSCT) - stowarzyszenia łączącego osoby z różnych gałęzi przemysłu, które pozwala na wymianę wiedzy i doświadczeń.

  • Jak na rozwój branży wpływają dostępne technologie? Czy następują tu szybkie zmiany, czy może przez lata obowiązują pewne standardowe rozwiązania?

JK: Istnieją grupy produktów, przykładowo mierniki, które szybko ewoluują. Dzieje się tak, gdyż same procesy produkcyjne wymagają coraz dokładniejszych i szybszych, często też automatycznych pomiarów. W tym kontekście istotne staje się hasło "Przemysł 4.0". W naszych projektach jesteśmy w stanie opomiarować obiekt, tak aby właśnie automatycznie zbierane były dane, aby następowała analiza procesu i możliwość jego automatycznych korekt. Zmienia się też specjalistyczna odzież, czego przyczyną jest również zaawansowanie oraz wymogi samych procesów. Z drugiej strony istnieją produkty, których pewne cechy są stałe już od dziesięcioleci. Do takich należą meble do stref czystych.

  • Na stronie internetowej firmy widnieje zakładka "Wyposażenie" - czy oznacza to, że produkty do cleanroomów są również kupowane tym kanałem?

JK: Bardzo rzadko ktoś od nas kupuje w ten sposób. Nasi handlowcy są doradcami technicznymi i to właściwie oni dobierają wyposażenie dla klienta, najczęściej już do konkretnego procesu. Umieściliśmy jednak zakładkę z dwóch powodów. Po pierwsze chcemy pokazywać, że współpracujemy z szeroką i stale rosnącą grupą dostawców, po drugie możemy też prezentować nasze własne produkty. Chodzi tu przede wszystkim o zaawansowaną technologicznie odzież, w której zastosowaliśmy nasze autorskie rozwiązania. Dodam, że zawarte na stronie wyposażenie dotyczy także stref czystych, a więc nie tylko cleanroomów. Mamy też produkty do stref EPA oraz różnorodne rozwiązania pomiarowe.

  • A czy trafiacie z projektami za granicę? Jak sobie radzicie z nie najlepszą obecnie dostępnością materiałów oraz zmiennością cen?

JK: Dostajemy premię za wielkość, bowiem dzięki niej np. rozwijamy magazyn, współpracujemy w środowisku międzynarodowym i utrzymujemy wysoką dostępność produktów w części już opartych na produkcji własnej. Sądzę, że ważne jest również to, że mamy trzy lokalizacje i nasze magazyny - w Rzeszowie, Warszawie i we Włocławku. Dodatkowo współpracujemy z dużymi dostawcami, co też daje nam komfort i pewien spokój. Przykładowo Kingspan to ogromna firma, mająca własne huty, która może znacznie więcej niż poddostawca z długim łańcuchem dostaw. Finalnie pomaga nam też właśnie współpraca międzynarodowa. Jeżeli chodzi o projekty zagraniczne, to je realizujemy, aczkolwiek liczba tych wdrożeń w ostatnich latach nieco zmalała. Najpierw zahamowała nas trochę pandemia, później pojawił się ogrom zleceń na rynku polskim i te kontrakty realizujemy w pierwszej kolejności.

MP: W zakresie realizacji projektów zagranicznych istnieją dwie ścieżki. Czasem projekty takie proponują nam firmy mające swoje przedstawicielstwa w Polsce, które z nami współpracowały, były zadowolone z efektów i choć mają na swoich rynkach odpowiednich dostawców, wolą współpracować właśnie z nami. Ale bywa też tak, że z ofertą inwestycji zagranicznej wychodzą firmy polskie, które próbują swoich sił na Zachodzie. Jako że nie mają one doświadczeń z cleanroomami, to wolą powierzyć ich realizację rodzimemu podmiotowi - to prostsze, jeśli chodzi o wymianę informacji, zwłaszcza że nawet różnice językowe mogą powodować problemy.

  • Podsumujmy naszą rozmowę omówieniem kierunków rozwoju firmy. W którą stronę podążacie i na czym bazujecie?

JK: Sądzę, że przede wszystkim na wiedzy, doświadczeniu oraz tym, że cleanroomami zajmujemy się całościowo. Rozwijamy się w zakresie projektowania, budowy, dostaw, serwisów i szkoleń - i tych ostatnich prowadzimy naprawdę sporo, współpracując z PSCT oraz ICCCS. Działalność ta ma zresztą nie tylko walor edukacyjny, ale też ułatwia nam zdobywanie nowych klientów. Jesteśmy dzisiaj obecni w wielu branżach, co jest również ważne z punktu widzenia stabilności biznesu. Gdy zatem nagle zatrzymuje się dany sektor - tak jak miało to miejsce z lotnictwem na początku pandemii - rozwijamy inne rynki, które niejednokrotnie zaczynają wtedy rosnąć. Jestem zdania, że technologie czyste jako ogół będą się rozwijały, zaś w aktywnym uczestnictwie w tym procesie pomaga nam współpraca międzynarodowa. Pozwala nam ona spojrzeć szerzej na to, co dzieje się w poszczególnych krajach - i ten rozwój widzimy wszędzie, co jest bardzo pozytywne.

MP: Podążamy tropem kompleksowości i dywersyfikujemy działania, co pozwala nam z pewnością patrzeć w przyszłość. Jest to też bezpieczne w sytuacjach takich jak pandemia, gdy rozwój danego rynku jest wstrzymany. Wraz z wielością obsługiwanych branż ważna jest dla nas mnogość doświadczeń klientów, których nie tylko edukujemy, ale też my sami uczymy się od nich.

JK: Lubimy tę pracę. To nasza wspólna pasja.

  • Dziękujemy za rozmowę.