Co z dostępnością komponentów?
Dzisiaj niewątpliwie branża dystrybucyjna żyje tematami dostępności komponentów, terminami opóźnień w ich dostawach i kwestiami alokacji (przewyższania popytu nad dostępnymi możliwościami produkcyjnymi). Zagadnienia te pojawiały się jako najczęstsze odpowiedzi zarówno w przypadku pytania zamkniętego o najważniejsze czynniki o charakterze negatywnym dla rynku dystrybucji (zestawienie na rys. 7), jak też pytania otwartego, które dotyczyło głównych problemów w branży (rys. 8).
Problemy z dostępnością są drastyczne. Zdaniem respondentów czasy dostaw zwiększyły się w ostatnich miesiącach wielokrotnie, co wiąże się z ogromnym popytem ze strony wielu branż – motoryzacyjnej, elektronicznej i innych sektorów profesjonalnych, a jednocześnie zmniejszonymi podczas pandemii możliwościami produkcyjnymi. Brakuje nie tylko komponentów, ale też materiałów do ich produkcji – metali, tworzyw sztucznych czy nawet gazów wykorzystywanych w procesach technologicznych. Szczególnie duże braki dotyczą półprzewodników, w tym mikrokontrolerów. Czasy dostaw takich podzespołów to ponad 50, a nieraz nawet ponad 100 tygodni – i dotyczy to nie tyle wybranych wyrobów, co wielu grup produktów niezbędnych do produkcji elektroniki przemysłowej, profesjonalnej i konsumenckiej. Dodatkowo zamówienia mają często status NCNR (no cancel, no return), co w praktyce oznacza, że nie tylko trzeba zaakceptować rok lub więcej czekania, ale też zrezygnować z braku możliwości wycofania zamówienia czy też zwrotu towaru. Innymi słowy – trzeba decydować się w ciemno i najlepiej jak najszybciej, bo za drzwiami czekają już inni.
Czy na sytuację na rynku wpływa również wojna w Ukrainie? Tak, aczkolwiek raczej w kontekście makroekonomicznym, a nie stricte krajowego sektora automatyki czy branży dystrybucyjnej – chyba jedynie firm mających swoje oddziały na wschodzie i prowadzących tam biznes. Znacznie istotniejszym problemem jest cały czas pandemia. Nawracające problemy z koronawirusem w Chinach i zamknięciami tamtejszych miast, które są kluczowymi lokalizacjami hubów logistycznych, sprawiają, że pojawiają się kolejne zaburzenia łańcuchów dostaw, co z kolei negatywnie wpływa na i tak już słabą dostępność komponentów. Zwiększony popyt spotkał się ponadto z dodatkowymi utrudnieniami logistycznymi, takimi jak o braki kontenerów i wyższe ceny frachtu morskiego. "Zdecydowanie większe problemy zauważamy w konsekwencji pandemii niż w jej trakcie" – podsumował jednej z respondentów, dodając, że sytuacja negatywna pogłębia się.
Wraz tym, jak na rynku nie ma towarów, rosną ceny. W tym przypadku występuje splot wielu czynników – wzrostów kosztów surowców, transportu, pracy, nasilenie procesów inflacyjnych i niepewności. A problemy z dostępnością podzespołów przekładają się na cały rynek elektroniki, w tym związany z produkcją urządzeń automatyki. Komponenty elektroniczne są ich składowymi i wzrosty cen półprzewodników, elementów pasywnych oraz innych podzespołów o kilkadziesiąt, a nawet kilkaset procent były niemożliwe do skompensowania bez podnoszenia cen wyrobów takich jak sterowniki, przemienniki częstotliwości i wielu innych.
O jakich wzrostach mowa? Z niedawnej rozmowy z jednym z producentów skanerów laserowych bezpieczeństwa wiemy, że jeszcze rok temu firma ta kupowała wykorzystywane w swoich urządzeniach układy elektroniczne za około dolara za sztukę, natomiast dzisiaj ich cena znacznie przekroczyła poziom 100 dolarów. Pomimo tego i z braku alternatywy zapadła decyzja o ich zakupach. Z kolei w części przypadków firmy projektujące i produkujące elektronikę decydują się na obranie innej metody – dopasowywania projektów do dostępnych aktualnie komponentów. Brzmi to jak sytuacja postawiona na głowie, ale tak rzeczywiście się dzieje. Najpierw poszukiwane są komponenty, np. układy scalone o podobnej funkcjonalności do tych pierwotnie używanych, następnie urządzenia są przeprojektowywane i dopiero wytwarzane. W efekcie o decyzjach projektowych i biznesowych decyduje dostępność produktów.
Niestety dzisiaj nie zapowiada się, aby w najbliższych miesiącach miały tu nastąpić zmiany. Problemy nie ustępują, wręcz pojawiają się kolejne przeszkody. Jako podsumowanie proponujemy tu fragment wypowiedzi przedstawiciela firmy TME, który niedawno udzielił wywiadu dla magazynu APA. "Sądzę, że od początku pandemii nie było ani jednego momentu, kiedy można było spojrzeć w bliską przyszłość i powiedzieć, kiedy będzie koniec kłopotów. Analitycy przewidywali, że może się to stać w drugiej połowie 2022 roku, później, że pod koniec tego toku. Dziś żadne te wskazania nie wydają się realne, w każdym razie nie są one zbieżne z moimi obserwacjami" – stwierdził Krzysztof Witkowski, kierownik grupy produktowej automatyka-komponenty w TME.