Niełatwa zmiana dla branży motoryzacyjnej

| Gospodarka Aktualności

Ponad trzy lata temu Volkswagen rozpoczął proces konwersji swojego zakładu produkcyjnego w Zwickau-Mosel do pierwszej fabryki w koncernie wytwarzającej jedynie samochody elektryczne. Inni producenci również podjęli podobne inwestycje, stawiając na rozwój infrastruktury produkcyjnej oraz projektów nowych aut. Powód zmian jest jeden: czy to nam się podoba, czy nie, nadchodzi zmierzch samochodów z silnikami spalinowymi.

Niełatwa zmiana dla branży motoryzacyjnej

Unia Europejska zwiększyła cele dotyczące pojazdów elektrycznych do 20% całkowitej sprzedaży samochodów w 2025 roku, zaś Norwegia i niektóre duże miasta chcą wprowadzić zakaz wjazdu aut z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi. Dodatkowo, co podaję za analizą od McKinsey & Company, w najbliższych latach sześć krajów, tj. Dania, Niemcy, Irlandia, Izrael, Holandia i Słowenia, ma dążyć do wprowadzania na rynek tylko pojazdów o zerowej emisji spalin. Kilkanaście kolejnych państw chce tego dokonać w dalszym horyzoncie czasowym - typowo do 2050 roku.

Nadchodzące zmiany silnie rezonują też na poziomie hal produkcyjnych. W branży motoryzacyjnej wiążą się z wieloma modyfikacjami procesów produkcyjnych, a przede wszystkim z nowymi podzespołami. Elektryki to w sporej części odmienne elementy niż w samochodach tradycyjnych, co przedstawiono na rysunku. Nie mają one silników spalinowych, chłodnic, skrzyń biegów, zbiorników paliwa, układów wydechowych i wielu innych podsystemów. Z drugiej strony pojawiają się tu liczne nowe komponenty - takimi są przede wszystkim akumulatory i układy trakcyjne, systemy ładowania oraz oczywiście silniki elektryczne wraz z falownikami. Jest ich sumarycznie mniej - podczas gdy konwencjonalne układy napędowe mają zazwyczaj ponad tysiąc części, systemy pojazdów elektrycznych mają ich co najwyżej kilkaset. Jednak pod względem sumarycznych kosztów dzisiaj są wciąż droższe niż w przypadku odpowiedników spalinowych.

Do powyższych nowości dochodzą też modyfikacje w montażu końcowym oraz inspekcji, aczkolwiek występują również mniej oczywiste zmiany. Przykładowo w celu zredukowania ciężaru oraz kosztów samochodów ich wytwórcy stosują innowacyjne podejście do budowy całych aut, co pozwala m.in. na ograniczanie liczby operacji spawania i zgrzewania. A to przekłada się na mniej potrzebnych robotów.

Oczywiście jest też druga strona medalu. Zgodnie z niektórymi analizami (np. od BCG) ilość wymaganej pracy jest dla obydwu rodzajów aut podobna. Zamiast układu paliwowego jest okablowanie i akumulator, zamiast komponentów wydechowych - dodatkowe układy monitorowania ładowania, itd. Problemem jest natomiast konwersja do nowego sposobu wytwarzania, bowiem wymiana silnika spalinowego na elektryczny jest tylko koncepcyjnie łatwa. W praktyce znacząco wpływa na wspomniane podzespoły, systemy, ale też całościowo łańcuchy tworzenia wartości i logistyczne. A z tymi ostatnimi od dwóch lat jest problem - najpierw ze względu na wyhamowanie sprzedaży, a dzisiaj na niewystarczającą podaż komponentów.

Ewolucja branży motoryzacyjnej jest szeroko komentowana również w kontekście rynku pracy. Amerykańska United Auto Workers oraz inne organizacje opublikowały raporty dotyczące potencjalnego wpływu zmian na zatrudnienie w sektorze motoryzacyjnym. Pojawiają się w nich liczne obawy, że amerykańscy producenci - tacy jak np. General Motors, który do 2023 roku chce wprowadzić nawet 20 (!) nowych samochodów elektrycznych, będą korzystali z gotowych komponentów wytwarzanych poza Stanami. Chodzi oczywiście o akumulatory, do których ogniwa produkowane są przez specjalizowanych, zazwyczaj dalekowschodnich dostawców. Jeżeli się to nie zmieni, tym trudniejsze będzie kompensowanie spadków w zatrudnieniu w obszarze produkcji silników spalinowych.

Z kolei stowarzyszenie ACEA (European Automobile Manufacturers’ Association) ocenia, że branża motoryzacyjna daje bezpośrednio lub pośrednio pracę około 14,6 mln Europejczyków (6,7% wszystkich zatrudnionych). Z tej puli blisko 4 mln osób pracuje przy produkcji - najwięcej w Niemczech i we Francji, ale też sporo w naszym regionie - w Polsce jest to ponad 200 tys. ludzi. I w każdym z tych krajów wpływ konwersji na samochody elektryczne będzie widoczny, oczywiście najbardziej u naszych zachodnich sąsiadów.

W 2020 roku w raporcie organizacji Nationalen Plattform Zukunft der Mobilität znalazły się przewidywania, jakoby do końca bieżącej dekady nawet 400 tys. tamtejszych miejsc pracy (czyli blisko połowa wszystkich w branży) było zagrożonych. Jest to oczywiście najgorszy możliwy scenariusz, ale nie jest nierealny. Zresztą zmiany już można obserwować bez wyjeżdżania za granicę. Rykoszetem dostała zlokalizowana w Gliwicach fabryka Opla, w której 30 listopada z linii montażowej zjechał ostatni tam zmontowany egzemplarz Astry. W Gliwicach od 2022 roku produkowane mają być samochody dostawcze Stellantis, zaś dotychczasową produkcję przeniesiono do niemieckiego Rüsselsheim.

 
Główne różnice w budowie samochodów z silnikami spalinowymi i elektrycznymi (źródło: BCG)

Choć finalne skutki elektrycznej rewolucji są dzisiaj trudne do oszacowania, można mieć pewność, że branżę motoryzacyjną czekają zmiany, a jej wielu pracowników - konieczność przekwalifikowania się. Historycznie patrząc, nie jest to pierwsza taka sytuacja. Przecież samochody zastąpiły po części transport kolejowy, który wcześniej usunął z dróg dyliżanse i inne dawne środki transportu. Nie zmienia to jednak faktu, że punkt widzenia osób pracujących w branży jest prawdopodobnie zupełnie inny.

Na koniec pozytyw - beneficjentem zmian może być sektor automatyki przemysłowej. W tym przypadku zachodzące procesy postrzegałbym jako szansę - na obsługę nowych kontraktów, na nowe projekty i zamówienia, na wdrożenia. Ze zmianami w motoryzacji wiąże się też rozwój branży elektrotechnicznej, elektronicznej oraz półprzewodnikowej - i tutaj wielu, również osobiście znanych mi dostawców, ma spore nadzieje na przyszłość. Pytanie tylko, będące niejako parafrazą tego zadawanego w Stanach - czy takie możliwości powstawały będą również w Polsce? Na nie odpowiedzieć powinien raczej już rząd oraz organizacje branżowe. Osobiście sądzę, że tak będzie, ale jeszcze nie dzisiaj.

Zbigniew Piątek