Pilz: Bezpieczeństwo maszyn i cyberbezpieczeństwo, Przemysł 4.0 oraz rozwój usług konsultingowych
| WywiadyGdyby literalnie trzymać się norm i przepisów, to można sparaliżować każdy zakład, każdą instalację. Chodzi o to, aby doprowadzić do stanu, gdzie ryzyko jest akceptowalne - zgodne z normami - i aby zagwarantować bezpieczeństwo, ale jednocześnie też, aby zapewnić utrzymanie produktywności - mówi Dariusz Kowalski, dyrektor zarządzający Pilz Polska.
- Pod koniec 2019 roku miał miejsce globalny atak cybernetyczny na firmę Pilz, który był pod względem skali zdarzeniem prawdopodobnie bez precedensu. Czy nadal odczuwacie jego efekty?
Rzeczywiście było to wydarzenie bardzo znaczące pod względem zakresu i skutków. Do tej pory jest zresztą prowadzone międzynarodowe śledztwo w tej sprawie. Na skutek ataku musieliśmy dokonać w koncernie wymiany naszej infrastruktury teleinformatycznej, co było złożonym procesem. Aczkolwiek z mojego punktu widzenia, tj. osoby zarządzającej oddziałem przedsiębiorstwa - nawet większym wyzwaniem było utrzymanie motywacji pracowników i zachowanie ciągłości obsługi klientów. Dotyczyło to zarówno odbiorców lokalnych, jak operacji o charakterze międzynarodowym - prowadzimy bowiem wiele globalnych projektów.
Dzisiaj, po kilku miesiącach od tych wydarzeń, większość naszych procesów w firmie wróciło do stanu sprzed końca zeszłego roku. Sądzę, że wszyscy nasi pracownicy absolutnie stanęli na wysokości zadania, bowiem dla większości klientów - gdyby nie oficjalna, podana przez nas informacja o ataku - wydarzenia te pozostałyby niezauważone. Ów incydent uświadomił nam jednak, jak bardzo istotne są dzisiaj w naszej branży kwestie cyberbezpieczeństwa i jak potencjalnie dużym problemem dla firmy staje się ich naruszenie.
- No właśnie - czy wydarzenia te można odnieść do tematyki Przemysłu 4.0? Zasadniczo jego istotą jest cyfryzacja produkcji i łączenie systemów automatyki oraz IT...
Zdecydowanie tak. W omawianym zakresie nastąpiło u mnie duże przewartościowanie, a było ono tym większe, im więcej miałem wiedzy o innych cyberatakach na firmy przemysłowe. Okazuje się, że tego typu zdarzenia nie są dzisiaj czymś incydentalnym, ale występują w naszym świecie regularnie i z dużym nasileniem. Sektor produkcyjny nie jest tu wcale wyjątkiem!
Całość wydarzeń zmieniła moją optykę patrzenia na Przemysł 4.0. Na ten temat mówi się zazwyczaj w pozytywach, wymienia korzyści i potencjalne zyski związane z cyfryzacją. Oczywiście takie zalety istnieją i kierunek rozwoju jest tu słuszny. Jeżeli natomiast spojrzy się na te tematy od strony bezpieczeństwa cybernetycznego, to rzeczywistość jest nieco inna. Zatem dyskutując o łączeniu systemów i ich cyfryzacji, koniecznie powinniśmy również mówić o zapewnianiu bezpieczeństwa i stymulować firmy do pogłębionych działań w tym zakresie.
- Czyli dzisiaj trzeba o wymienionych tematach mówić całościowo?
Zdecydowanie tak - o bezpieczeństwie IT, czyli tematyce "security", oraz o bezpieczeństwie funkcjonalnym, czyli zagadnieniach "safety". Wymienione dwa obszary są sobie coraz bliższe, szczególnie w kontekście Przemysłu 4.0. Weźmy dla przykładu system bezpieczeństwa maszyny. W normalnej sytuacji, gdy występuje zagrożenie, zadziała on właściwie, zapewniając bezpieczeństwo człowieka. Ale gdy zaniedba się temat security i system zostanie zaatakowany, to może on zadziałać zupełnie inaczej. Wtedy powstaje zagrożenie zarówno dla ciągłości produkcji, jak też, co gorsza, dla pracowników. Swoją drogą bezpieczeństwo maszynowe wydaje się w omawianym kontekście tematyką poniekąd prostszą, bowiem wiemy, z czym walczymy. Jesteśmy w stanie zidentyfikować zagrożenia i przeciwdziałać ich występowaniu oraz skutkom.
- Porozmawiajmy o rozwoju Pilza w ostatnich latach. Już dekadę temu przechodziliście pewne zmiany w kierunku działania nie tyle jak dostawca komponentów, ale rozwiązań, usług projektowych. Jak wygląda to dzisiaj, ponownie w kontekście Przemysłu 4.0?
Strategia Pilz Polska jest w zasadzie od początku działalności spółki stała. Nigdy nie rozwijałem firmy, która ma sprzedawać "klocki", czyli owe komponenty. Usługi pojawiły się u nas już w pierwszym roku działalności Pilza. Natomiast tym, co się zmieniło przez ostatnie kilka lat, jest wzrost roli usług inżynierskich. Wykonujemy konsulting, inżyniering, prowadzimy szkolenia. W ramach konsultingu działa też service hub, który odpowiada za wykonawstwo projektów globalnie. W Polsce zaczynaliśmy od zespołu trzyosobowego, obecnie jest nas 45, przy czym połowa firmy to dział techniczny, który robi projekty i wspomniany konsulting oraz szkolenia.
Planujemy kontynuować ten kierunek rozwoju. Osobiście bowiem nie wierzę w długofalowy sukces firmy opartej wyłącznie na sprzedaży komponentów. Zresztą - zmierzenie się z takim wyzwaniem czeka każdą firmę, która zajmuje się dystrybucją, a powody wymuszające zmianę podejścia pochodzą z rynku. Klienci końcowi mają coraz więcej obowiązków i coraz mniejsze zasoby, przez co szukają jednego partnera, który obsłuży ich kompleksowo.
- Czyli przychodzą z "tematem", a nie pytaniem o komponenty...
Zdecydowanie tak. My zaś staramy się pozycjonować jako firma, która oferuje sprzedaż i wsparcie na poziomie eksperckim, adresowanym do konkretnych potrzeb klienta. Natomiast oprócz tego chcemy celować w pewne trendy - takie jak właśnie Industry 4.0. Dzisiaj mam zresztą obserwację, którą potwierdzają moi koledzy z innych firm, że na obsługiwanym przez nas rynku istnieją generalnie dwie grupy firm. Pierwszą stanowią przedsiębiorstwa wysoce zaawansowane, które poszły bardzo mocno w stronę rozwoju IT. W ich przypadku automatyzacja jest traktowana jako pewien komponent, nieraz wręcz sprowadzana do źródła informacji wykorzystywanej w systemach. Druga grupa przedsiębiorstw to firmy generalnie poszukujące innowacji, mające cele związane z Industry 4.0, ale mające niewielkie know-how w tym zakresie, czasami nawet niewiedzące, jak do tematu podejść. I zdecydowanie częściej właśnie takie przedsiębiorstwa są naszymi klientami w zakresie tematyki Przemysłu 4.0.
- Jakie rozwiązania oferujecie?
W obszarze tym wskazałbym dwie inicjatywy. Pierwszą jest Smart LoTo 4.0, czyli "inteligentne" rozszerzenie systemu LoTo. Tego typu rozwiązanie, Lockout Tagout, służy pracownikom utrzymania ruchu do zabezpieczania przed przypadkowym uruchomieniem maszyn i linii produkcyjnych w trakcie serwisowania. W tradycyjnym podejściu do LoTo opracowuje się oraz stosuje odpowiednie procedury, za których wykonanie odpowiada człowiek. My przenieśliśmy to wszystko do świata cyfrowego, zapewniając możliwość automatycznego śledzenia, czy dane czynności zostały wykonane. Efekty są bardzo wymierne. Niedawno wykonywaliśmy projekt, gdzie zablokowanie linii przed czynnością serwisową zajmowało klientowi od 45 do 60 minut, odblokowanie tyle samo - nam udało się ten czas skrócić do 1-2 minut. Pojawiają się tu zarówno oszczędności czasowe, jak też upraszczamy cały proces - procedura jest o wiele prostsza, jesteśmy w stanie wygenerować też pełną dokumentację wraz z dostępem do danych potwierdzających, że procedura została wykonana prawidłowo. Całość oferujemy jako kompletny projekt konsultingowo-inżynierski i jednocześnie customizowane wdrożenie z zakresu Przemysłu 4.0. Staramy się też rozwinąć koncepcję tzw. Solution as a Product, czyli opracować tego typu system, który mógłby być przez klientów "kupiony z półki".
Drugie rozwiązanie związane jest z kontrolą dostępu i monitoringiem osób. W oparciu na naszych produktach stworzyliśmy system, który identyfikuje operatora i jego czynności wykonywane na maszynie. Jest to odpowiedź na potrzeby klientów, którzy w wielu przypadkach - wystąpienia awarii lub wypadku - mają problemy z określeniem osób odpowiedzialnych za wystąpienie danego zdarzenia. Korzystając z naszego systemu, mogą oni łatwo stwierdzić, kto operował maszyną w danej chwili. Mogą to wykonywać nie tylko dla jednej maszyny i jednej zmiany, ale też dużego parku maszynowego i pracy wielozmianowej. Możemy też kontrolować inne aspekty bezpieczeństwa - np. możemy okresowo sprawdzać układ safety pod kątem manipulacji czy monitorować bezpieczeństwo podczas pobierania próbek. Wchodzimy przy tym o poziom wyżej - na obszar gromadzenia i przetwarzania danych. W efekcie oferujemy system, który wspomaga klientów w zarządzaniu szeroko rozumianym bezpieczeństwem.
- Czy inicjatywy takie jak omawiane mają charakter lokalny czy globalny?
W dużej części są one specyficzne dla Polski - wyjątkiem jest Smart LoTo, które pochodzi z oddziału w Stanach Zjednoczonych i zostało przez nas zaimplementowane. Jesteśmy firmą globalną, ale każdy dyrektor generalny ma swobodę kształtowania strategii lokalnej. Korzystam z tego prawa tak szeroko, jak to tylko możliwe. Jednocześnie uważam, że dobre rozwiązania i pomysły powinno się przenosić.
Rozwój sprzedaży rozwiązań - im bardziej kompleksowych, tym lepiej - to dla mnie naturalna ścieżka rozwoju firmy. Obecnie dynamicznie zmienia się rynek, zmieniają się potrzeby klientów, przez co ja również cały czas szukam możliwości wchodzenia w nowe obszary - takie jak Industry 4.0. Zresztą, jeżeli chodzi o ten ostatni, to mamy jeszcze coś, co jest prawdopodobnie unikalne - własne przyrządy i metodykę pomiarów do aplikacji z robotami współpracującymi.
- Właśnie! Coboty pojawiają się w Pilzu coraz częściej...
Tak, to prawda, aczkolwiek rozwiązania z tego obszaru - a dokładniej ofertę w zakresie usług zapewniania bezpieczeństwa takich robotów - mamy już od kilku lat. Początkowo często pytano nas - "Po co? Przecież roboty współpracujące są bezpieczne!". Natomiast odpowiadałem, że nie ma bezpiecznych robotów - są co najwyżej bezpieczne aplikacje. Jeżeli robot przenosi niebezpieczne, ostre narzędzie, to nadal jest niebezpieczny.
Swoją drogą mam poczucie, że byliśmy z taką ofertą na rynku nieco za wcześnie. Jeszcze niedawno bowiem dostawcy robotów zasadniczo nie sprzedawali wersji współpracujących - traktowali je bardziej jako element promocji. Obecnie mamy do czynienia ze wzrostami rynku i realną sprzedażą. Sektor ten osiągnął masę krytyczną, jednocześnie szybko rośnie zainteresowanie wiedzą w tym zakresie. Brakuje natomiast firm mówiących rzeczowo o tematach bezpieczeństwa aplikacji z cobotami i proponujących tutaj konkretne rozwiązania. My możemy zaoferować pomiary oraz ocenę ryzyka dla konkretnej aplikacji, a następnie zaproponować taką parametryzację cobota, aby całość pracowała bezpiecznie i, co ważne, bez utraty wydajności. Moim zdaniem rynek ten ma przed sobą przyszłość, bowiem roboty współpracujące są istotnie tańsze we wdrażaniu niż wersje standardowe. Brak konieczności stosowanie osłon i klatek sprawia, że próg wejścia w ten rodzaj robotyzacji jest znacznie niższy.
Dodam, że cały czas oferujemy też projekty w zakresie tradycyjnych aplikacji bezpieczeństwa w robotyce. Stworzyliśmy tutaj nawet pewien pakiet, który oferujemy producentom oraz integratorom systemów. Z kolei w szkoleniach z bezpieczeństwa stanowisk zrobotyzowanych korzystamy, wracając do Przemysłu 4.0, z technologii rzeczywistości wirtualnej. Sprawdza się ona bardzo dobrze.
- Jak ogólnie wygląda biznes Pilza w Polsce? Czy poza bezpieczeństwem wchodzicie również w projekty związane z automatyzacją?
Tak, w projektach możemy zajmować się zarówno obszarami w zakresie tematyki bezpieczeństwa, jak też sterowania standardowego. Generalnie co roku wykonujemy około 300 do 400 różnych projektów konsultingowych, do tego dochodzą wdrożenia, szkolenia oraz prace w ramach globalnego hubu serwisowego. W zakresie modernizacji maszyn czy nawet kompletnych linii technologicznych mamy pewne obszary kompetencji. Pierwotnie wykonywaliśmy bardzo różne projekty, budując nasze know-how, natomiast długofalowo biznes musimy tu opierać na projektach powtarzalnych. Takie są przede wszystkim aplikacje związane z prasami, gdzie dostarczamy komplet z obszaru bezpieczeństwa, sterowania, przesyłania danych oraz powiązane z tym usługi.
Nasza strategia jest selektywna. Nie jesteśmy wszędzie, nie robimy wszystkiego - ale jest to zamierzeniem celowym. Pomimo naszego ciągłego rozwoju w Polsce jesteśmy organizacją niewielką, a zakres naszych zadań i działalności jest bardzo szeroki. W części obszarów zasoby ograniczają ekspansywny wzrost, stąd też w pierwszej kolejności skupiamy się na tych dziedzinach, gdzie możemy najlepiej wykorzystać nasze kompetencje. Wiemy, w jakich aplikacjach chcemy uczestniczyć, mamy zmapowanych klientów, pracujemy z nimi. W efekcie w tematyce bezpieczeństwie maszyn obejmujemy całość zagadnień, zaś w typowej automatyzacji zajmujemy się tylko wybranymi obszarami - tj. prasami i stanowiskami zrobotyzowanymi.
- Swoją drogą - czy dostosowywanie importowanych maszyn do wymogów bezpieczeństwa to w Polsce nadal istotny biznes?
W ciągu ostatniej dekady nasz przemysł się zmienił, stał się o wiele nowocześniejszy. Zmieniły się też możliwości zakupowe i sama świadomość użytkowników. Dzisiaj liczba maszyn nowych i starych ma się mniej więcej jak 50/50, dodatkowo te stare wcale nie muszą być importowane, ale pochodzą po prostu z lokalnego rynku wtórnego. W efekcie cały biznes z tym związany jest mniejszy, niż było to dawniej.
- A jak wyglądają kwestie świadomości klientów w zakresie przepisów? Co jest dzisiaj tematem szkoleń prowadzonych dla klientów? Czy rozmawiacie o podstawach dotyczących bezpieczeństwa?
Tak, o podstawach, ale nie tylko. W ostatnich kilku latach zdecydowanie wzrosła na rynku i świadomość, i wiedza dotycząca obszaru bezpieczeństwa. Aczkolwiek wzrosło też know-how Pilza. Dzięki temu możemy zaoferować szkolenia wieloetapowe - od poziomu zerowego do zaawansowanego. Jest to wyjście w stronę potrzeb klientów, którzy mogą skorzystać z kompleksowej ścieżki rozwojowej.
Jeżeli spojrzymy na zakład przemysłowy, to wiele zagrożeń często po prostu widać. Uważam, że absolutnie każdy pracownik powinien mieć pewną elementarną wiedzę z zakresu bezpieczeństwa - czasami wręcz wystarczy uczulić ludzi na pewne sprawy. Natomiast są też osoby odpowiedzialne za różne obszary, znajdujące się na różnych poziomach organizacji, które muszą być przeszkolone z tematów zaawansowanych. I takich sytuacji jest coraz więcej, przez co zapotrzebowanie na szkolenia rośnie. Korporacje zresztą lubią budować swoim pracownikom ścieżki kariery i na taką potrzebę odpowiadamy.
Dodam, że nasze szkolenia prowadzą osoby, które są praktykami i wykonały w życiu po kilkaset projektów z tego obszaru. Dwóch pracowników Pilz Polska jest również zaangażowanych w pracę w kilku komitetach technicznych PKN, gdzie zajmują się przepisami, które wchodzą lub będą wchodziły w życie. Jest to niezwykle istotne w przypadku tematyki takiej jak bezpieczeństwo maszyn. Gdyby bowiem literalnie trzymać się norm i przepisów, to można sparaliżować każdy zakład, każdą instalację. Natomiast chodzi o to, aby doprowadzić do stanu, gdzie ryzyko jest akceptowalne, zgodne z normami i aby zagwarantować bezpieczeństwo, ale jednocześnie też aby zapewnić utrzymanie produktywności. Trzeba to zrobić optymalnie, a do tego potrzeba i wiedzy, i doświadczenia.
- Pozostając w temacie przepisów - czy czekają nas zmiany dyrektywy maszynowej?
Obecnie prowadzone są pewne prace nad nową dyrektywą maszynową. Z tego, co wiem, to ma ona szerzej obejmować zagadnienia związane ze sterowaniem i tematyką automatyzacji, które są dzisiaj coraz ważniejsze w nowoczesnym przemyśle. Bezpieczeństwo staje się funkcją, którą można wykonać już na poziomie software'u - nie wymaga ono, tak jak dawniej, wykonywania połączeń "na sztywno". Technika zmienia się tu bardzo szybko, o wiele szybciej niż przepisy. Kolejna wersja dyrektywy maszynowej powinna stanowić jej istotną aktualizację.
- Jak wygląda przyszłość Pilz Polska? Czy rdzeniem pozostanie nadal bezpieczeństwo?
Przyszłość to szukanie możliwości rozwoju w różnych obszarach, ale korzystając z kompetencji, które posiadamy. Wchodzimy w nowe tematy, bazując na dwóch zasobach - naszych ludziach i ich know-how. Mamy bardzo dobrą reputację na rynku, jeżeli chodzi o wiedzę. Dostajemy całe mnóstwo różnych zapytań o różne aspekty bezpieczeństwa - niekoniecznie związane z sektorem maszynowym. I jest to też potencjał, który staram się adresować. Niezależnie od powyższego rdzeniem naszej działalności jest i nadal będzie bezpieczeństwo maszynowe.
W zakresie funkcjonowania spółki bazujemy przede wszystkim na obsłudze rynku polskiego, funkcjonowaniu jako globalny service hub, a także rozwoju rynku ukraińskiego, za który odpowiadam od dwóch lat. Osobiście część swojego czasu spędzam też w centrali w Niemczech, gdzie pracuję w grupie zajmującej się strategią na 2025 rok. W Polsce natomiast rośniemy i w produktach, i usługach, do których dokładamy takie inicjatywy jak Smart LoTo czy kontrola dostępu.
Generalnie cały nasz rozwój idzie w stronę kompleksowości - nie tylko technicznej, ale raczej organizacyjno-biznesowej. Moim celem jest, aby Pilz był naturalnym partnerem dla klientów do dyskusji o ich potrzebach w dziedzinie safety oraz w automatyzacji dotyczącej określonych obszarów. W pewnych obszarach szukamy też partnerów, tak aby móc kompleksowo obsługiwać klientów.
- Dziękujemy za rozmowę.